jokaer napisał(a):
To dodam swe trzy grosze
Jako, że każdy grosz się liczy, to i choćby tylko z tych 3-ch, pożytku też przybędzie, także śmiało
jokaer napisał(a):
i się nie zepsuło, ale... po roku czy trochę dalej w butelce był prawie sok.
Tu, najprawdopodobniej doszło do zrzucenia kwasów. Wtedy, pewnie jeszcze nie mierzyłaś parametrów?
jokaer napisał(a):
Drugi raz z Muscarisem mi się nie udało, doszło do wytworzenia aldehydu octowego.
Jolu, masz już winnicę dojrzałą. Ja bym zrobił jeszcze jeden test, który by z jednej strony potwierdził, czy na winnicy zadomowiły się również drożdże szlachetne oraz wykluczył błędy w winifikacji.
Wybrałbym zdrowe owoce i podczas całego procesu winifikacji zachował w najwyższym stopniu czystość. Wszelkie używane urządzenia należałoby ( jak zwykle ) dezynfekować - jak za pomocą piro, to z dodatkiem kwasu cytrynowego. W piwnicy wypaliłbym knoty siarkowe.
Na 3-4 dni przed zbiorami zdjąbym 4kg i zrobił zaczyn fermentacyjny w temperaturze 24-26C. Tutaj, musimy pamiętać, że te podlejsze drożdże, jak np. Kloeckera, świetnie się rozwijają w temperaturze do 15C.
Bardzo ważne!
Po zbiorze, należy jak najszybciej nastaw zaszczepić przygotowanym wcześniej zaczynem i w pierwszych 2-ch dniach fermentujemy w temperaturze ponad 20C! - nie wolno dopuścić do wydłużenia czasu między nastawem a rozpoczęciem fermentacji, ponieważ nie ma w tym momencie ochrony CO2 i wielokrotnie zwiększamy ryzyko zarażenia nastawu bakteriami octowymi. Ponadto, wyższa początkowa temperatura, eliminuje z gry podlejsze drożdże, które również mogą się przyczyniać do powstawania aldehydu octowego.
Jeżeli, po takiej procedurze, w dalszym ciągu doszłoby do zepsucia wina, to najprawdopodobniej, z jakichś przyczyn, masz w pobliżu jakieś źródło bakterii octowych - np. wytwarzanie i przechowywanie octu. Trzeba na takie niuanse zwracać uwagę. A jeżeli jest ryzyko, to przed każdym zlaniem wina z nad osadu, należy pomieszczenie zdezynfekować poprzez spalenie knotów.
Pozdrawiam
Piotr
-- piątek, 29 listopada 2019, 14:49 --
W ostatni weekend odwiedziło mnie kilku Kolegów z Forum ( ZbyszekTW, Krzysztof1970, Kilis, Feliks ), co było okazją do świętowania Beaujolais Nouveau, omówienia tegorocznych problemów w uprawie i winifikacji oraz degustacji 23-ch wytworzonych win.
Również omówiłem dawną metodę winifikacji, którą sporadycznie stosuję ( do tej pory 5 win ), a jednocześnie obiecałem opisać, co niniejszym czynię.
Metoda ta polega na fermentacji całych gron przez określony czas. Następnie, odciśnięty sok lub miazgę poddajemy dalszej obróbce, w zależności od tego, co chcemy uzyskać.
Ten sposób fermentacji przez wieki ewoluował, a jego odgałęzieniem w XX wieku stała się tzw. maceracja węglowa, gdzie całe grona umieszcza się w zamkniętym zbiorniku wraz z wpuszczonym dwutlenkiem węgla i doprowadza do fermentacji enzymatycznej wewnątrz jagód. Po ok. 2-3 dniach wysokie ciśnienie CO2 powoduje pękanie jagód i dalszą już "normalną" fermentację.
Dawniej, na czas fermentacji, której procesów nie rozumiano, całe kiście były wrzucane do np. wymurowanego zbiornika a górę zamykano. Pod wpływem ciężaru dolne grona pękały i wydzielał się sok, którego fermentację inicjowały dzikie drożdże.
Brak higieny oraz wydłużony czas od wrzucenia gron do zbiornika a rozpoczęciem fermentacji, czyli ochrony CO2, powodowały, że wina nie wychodziły w powtarzalnej jakości.
Jakość win znacznie się poprawiła, gdy zaczęto używać siarki w procesie winifikacyjnym oraz zaczęto zwracać większą uwagę na czystość.
W późniejszych wiekach zauważono, że im szybciej rozpoczyna się proces zamiany soku na wino, tym częściej zachowuje ono jakość. Dlatego zaczęto eksperymentować z zaczynami fermentacyjnymi, co stało się później jedną z rewolucji jakościowych dla wina.
W XIX wieku, gdy już wiadomo było, że za proces zamiany soku w wino odpowiadają drożdże, i że są lepsze i gorsze, Winiarze, metodą prób i błędów, za pomocą siarki i temperatury, w końcu dopracowali się sposobów na selekcję lepszych ( szlachetnych ) drożdży w zaczynach fermentacyjnych.
Udoskonalana przez wieki metoda winifikacji polega na:
- wcześniejszym przygotowaniu zaczynu drożdżowego i wlaniu go na dno zbiornika
- wrzuceniu do zbiornika całych kiści i przykryciu pokrywą z zamknięciem hydraulicznym
- fermentacji od kilku do kilkunastu dni ( w zależności od typu wina )
- wyciskaniu soku na prasie lub dalszej maceracji w miadze ( w zależności od typu wina )
- zabawie temperaturą podczas fermentacji ( w zależności od typu wina )
Dużym problemem w stosowaniu tej metody w naszym klimacie są niedojrzałe szypuły, które w kontakcie z zaczynem fermentacyjnym powodują obniżanie jakości wina ( trawiaste posmaki ).
Dlatego, aby ominąć ten problem, wymyśliłem tzw. poduszkę amortyzacyjną

- po wlaniu na dno zbiornika zaczynu fermentacyjnego układam warstwę ręcznie odszypułkowanych całych jagód, co pozwala na oddzielenie zaczynu od niedojrzałych szypułek, a dodatkowo, jeżeli chcę przeprowadzić dłuższą fermentację, to daję w ten sposób drożdżom "paliwa".
Dotychczas, przeprowadzałem tą metodą fermentację od 3-ch do 11-stu dni. Niewątpliwą zaletą tej metody jest duża elastyczność w winifikacji - mogę wytwarzać wina w różnym typie.
Za 3 lata, po zakończeniu już testów winifikacyjnych, zamierzam skoncentrować się na tym sposobie fermentacji.
Pozdrawiam
Piotr