sajko71 napisał(a):
Idąc na kompromis między dwoma (jedynie słusznymi

) koncepcjami można nowo posadzone krzewy w pierwszym roku prowadzić w misie (dla lepszego rozwoju korzenia głębiej i w wyższej temperaturze). A na jesień wgłębienie zasypać (przy okazji okrywając najniższe pąki na zimę) i w następnym roku już prowadzić normalnie. I myślę, że tyle wystarczy. Zwłaszcza, że pod sadzonkę zwykle dajemy obornik a "pokarm" sprowokuje korzeń do rozwoju głębiej. Trzeba się zastanowić, czy osoby, które stwierdzają u siebie duży rozwój korzeni podpowierzchniowych nie sadzili w roku gdzie były duże opady albo może "rozpieszczali" winorośl często podlewając lub nawożąc powierzchniowo. Może wtedy takie "leniuszki" ukorzeniają się płycej?
Podpisuję się pod tym co powyżej. Jestem

,że nie muszę już tego samego pisać

-- Pt, 25.05.2018 14:21 --
dziadek2 napisał(a):
Przy posadzonych paru tysiącach sztuk postępowałbyś tak samo i nadal zalecał?
Romku , to są zalecenia dla hobbystów którzy mają kilkanaście krzewów i nie liczą kosztów

Prezesi banków itp ,gdy mają hopla na punkcie uprawy winorośli , to zatrudnianią fachowca winogrodnika(ekonoma) a ten zatrudnia bezrobotnych do wycinania korzeni
