kilis napisał(a):
Bawiłem się trochę tak jak cydrami czy piwem.
Refermentację robię w kegu, z dodatkiem soku z tego albo przyszłego roku.
Potem w styczniu jak są mrozy nalewaczką przeciwciśnieniową rozlewam wszystko na raz.
Trochę się pomarznie, ale przy -5 spada ciśnienie i się nie pieni przy nalewaniu. Nie ma już też osadu.
Refermentacja daje milszy efekt smakowy niż sztuczne gazowanie. Bąbelki są drobniutkie, a nie takie jak w mazowszance.
Mam problem z moim kegiem bo gdzieś jest w układzie minimalna nieszczelność i ciśnienie w ciągu miesiąca spada do zera. Musze to naprawić bo w warunkach domowych metoda Chamata jest chyba najbardziej optymalna.
Gazowania za pomocą CO2 z butli w ogóle nie biorę pod uwagę.
Widzę, że nikt chyba się nie spotkał z metodą na smoczek. Słyszałem, że ta metoda polega na tym, że wtórną fermentację robi się w butelkach, które nie są ani zakorkowane ani zakapslowane tylko mają nałożony i zadrutowany smoczek. Kiedy wino się gazuje smoczek rośnie w balon ( mamy informację, że fermentacja przebiega). Później chyba trzeba obniżyć solidnie temperaturę, aby CO2 rozpuściło się w winie, zdjąć smoczek i zakorkować (bez usuwania osadu, podobnie jak w metodzie wielskiej.) Trzeba zrobić próbę i tyle.
-- poniedziałek, 4 lipca 2016, 10:55 --
Marton napisał(a):
... Mam tez w planach wino musujące, jakie odmiany polecacie?.
Klasyka to Chardonnay
U mnie to Seyval Blanc, PNP, PW i PM.
Dobre musujące daje też Riesling