[quote="piostop"] Jest na to sposób. Znasz limity, zatem wiesz ile możesz dodać, a limit to także wyznacznik bezpieczeństwa dla twojego organizmu. Robisz stężenie 10% i dodajesz do 100ml, odpowiednie ilości typu 0.1 ml-0.5ml-1ml. Kiedy znasz ilość potrzebną do pozbycia się smrodka, sprawdzasz czy nie przekraczasz limitu( jak dodajesz 2-3 dawkach zawsze trzeba sprawdzić limit). Wiadomo, że limit może być też delikatnie przekroczony, bo część Cu się wytrąci i opadnie na dno razem z osadem. Na marginesie nie znam winiarni, która by w tej fazie oznaczała H2S, oznaczają za to Cu, aby wiedzieć ile jeszcze można dodać, ale w kazdej winiarni robi się to inaczej. Jak się pilnuje wina to dodaje się znikome ilości, a to pioruństwo działa od zaraz . Ja CuSO4 dodawałem do swoich win 3 razy w życiu, a do win superkomercyjnych w milionach litrów robiłem to prawie codziennie w trakcie fermentacji w znacznych ilościach, BLUE MAGIC działa( VIAGRA to nowe przezwisko dla miedzi od kilku lat.) Przy np. Sauvignon Blanc, które jest strasznie podatne na utlenianie 2-3 krotne zlewanie nie wchodzi w grę. Pozdrawiam
Witam!
Minął rok a temat g.....go aromatu lubi sie powtarzać. Czas zadziałania smrodku może być tak samo szybki jak "antidotum"
Opiszę przypadek , który przydarzył się pewnemu winemakerowi czyli mi.
Otóż dawno temu robiłem winko owocowe w takim starym 20-litrowym gąsiorku (przekrój walca-stary gasiorek chyba przedwojenny taka sobie duża buteleczka odziedziczona po ojcu)chyba suszone śliwki to były.
Jako , że aromacik już wtedy nie bardzo odpowiadał zawartość gąsiorka została przeznaczona nie do bezpośredniego wykorzystania.
I tak pusty gasiorek sobie próżno stał co najmniej kilka latek, aż w ubiegłym sezonie winemaker postanowił zrobić winko z „końkorda” co by szpakom odebrać październikową ucztę (mogły by zapamiętać to miejsce ) i takiemu jednemu skrzydlatemu przyjacielowi , który lubił degustować pojedyńcze jagódki i pstrzyć czerwonym ...... moje otoczenie.
Fermentacja przebiegała wzorowo , aż do momentu kiedy wyczuwalny był alkohol jednocześnie pojawił się ON ten niechciany g.....ny aromacik. Dopiero wtedy skojarzyłem ten fakt z użyciem do tego mojego g.......go gasiorka. Przeznaczenie zawartości było oczywiste.
Pomny tych doświadczeń w tym sezonie wszystkie naczynia i sprzęty winemaker starannie mył i odkażał (pirosiarczyn potasu).
Winko z „końkorda” miało bardzo owocowe i truskawkowe aromaty (nos i aparat gębowy brały w tym udział ). O wysokim alkoholu nie wspomnę.(bayanusy G955 brały w tym udział)
Było sobie piękne ekstraktywne (dwa tygodnie fermentacji w miazdze) winko aż do momentu kiedy przyszedł czas na pierwszy obciąg.
Tak się niefortunnie zdarzyło , że naczyniem do którego zlano część końkordowego winka okazał się być ów nieszczęsny g.....ny gąsiorek. Pozostała mniejsza część została zlana do nowo zakupionego gąsiorka i jego zawartość jest OK.! (sprawdzam codziennie – nadal bardzo poprawny owocowo truskawkowy aromacik )
Uwierzcie , że po nie więcej jak pięciu minutach zawartość g........go gąsiorka była ........ no ...... zgadnijcie ? Otóż : g......na (nos i aparat gębowy winemakera odrzucił tą aromatyczną propozycję )
Lejek i wężyk do obciągu uczestniczyły przy wszystkich wcześniej opisywanych czynnościach a jednak nie były przyczyną pojawienia się niechcianych GOŚCI,
bo jak wytłumaczyć poprawność win z Marechal Foch, Leon Millot, Cabernet Cortis i innych odmian przy użyciu tego samego sprzętu ?(oprócz g.....go gąsiorka)
Może jest to przypadłość „Końkorda” , a może związku chemicznego , który jest nie do usunięcia lub trudno usuwalny z powierzchni szkła.
Koleżanki i Koledzy wtajemniczeni w chemii : jak można logicznie
uzasadnić ten przypadek
Pozdrawiam !
_________________ Jakakolwiek forma życia na planecie Ziemia aby przetrwać ( z wyjątkiem większości roślin) żywi się unicestwianiem innego rodzaju życia.My ludzie robimy to od poczęcia. -:) Niewytłumaczalny jest fakt unicestwiania się w ramach jednej rasy: LUDZKIEJ.ja
|