Chciałbym zabrać głos w tej sprawie ale mam na to mizerne podstawy. Uprawiam dwie odmiany przerobowe: Aurora , Rondo i 2 krzaczki MF. Od pięciu lat robię nieodmiennie dwa rodzaje wina białe i czerwone. Mój terroir jest położony tam gdzie jest i trudno oczekiwać cudów. Dlaczego więc nie siedzę cicho ? Otóż w tym roku miałem małą okazję porównać się z polskimi profesjonalistami. Podczas wakacji zajrzałem do winnicy kilkuhekarowej położonej w zdecydowanie lepszym winiarsko regionie Polski. Na zakończeniu pobytu kupiłem dwie butelki ich produktu , stosunkowo bliskie składem moim produkcjom, mianowicie Regent/Rondo i jakiś mix na bazie Aurory. Zapłaciłem po 35 zł/butelkę. Po powrocie poddałem te próbki zbiorowej degustacji porównawczej ( na łonie rodziny). Pierwsze wrażenie : 35,- zł to zdecydowanie za dużo, drugie: mniej kwaśne (co w zasadzie oczywiste). A dalej już zaczęły się schody. Część rodziny( na moje szczęście większość) oceniła wina obce za mało wyraziste ( w obu przypadkach rok produkcji 2011). Kolor: moje stężona jagoda zostawiająca "grubą" suknię na kieliszku, obce: ciemny rubin ale kieliszki zostają w zasadzie czyste, białe: moje: jasna herbata, obce: jasna, żółto-zielonkawa słomka. Najważniejsze - wnioski. Moje wina lepsze (choć niejednogłośnie), szczególnie czerwone, mimo, że kwaśniejsze, a białe (po lekkim dosłodzeniu - ok.15g/l) jako niezłe wyraźne winko na letnie drinki (po schłodzeniu). Mam również rodzinę mieszkającą na stałe we Francji, których raczę co roku swoimi dokonaniami, a oni wydali salomonowy wyrok: przecież nie robisz wina na konkursy ale dla siebie i jeśli ci smakują, to to jest najważniejsze. O Rondzie mówią, że jak na te warunki jest całkiem niezłe, o Aurorze taktownie milczą. Moja opinia: największy problem to kwasy. I to powoduje, że czasami mnie odrzuca od mojego wina, choć nie zawsze, zależy od tego do czego się pije i spraw mniej obiektywnych. W moim klimacie nie wiem czy są jakieś gatunki, które dawały by mniejsze kwasy niż 10g/l. ( w zeszłym roku zbierałem 3 października, dalej trzymać się nie da, bo włazi sz.p.) W tym roku zastosowałem więc drożdże Lalvin 71B (Maurivin w okresie nastawiania był nie do zdobycia) i po wstępnych degustacjach (i pomiarach) wychodzi coś ok. 8g/l. I to będzie chyba poziom akceptowalny. Nie odpowiem czy łatwo i z czego można zrobić dobre wino. Robię i piję to co mi wychodzi. Jeszcze nic nie wylałem do ścieku (a były różne lata jeśli chodzi o wegetacje, oj różne... ). Rodzina i znajomi, którzy to piją twierdzą, że wychodzi coraz lepsze. A ja mam satysfakcję, że robię coś ponadstandardowego i jeszcze mi to smakuje i mam uznanie w rodzinie. Czego więcej trzeba... ?
_________________ Marek
|