Chyba nie ma takiego wątku, a uważam, że jest ciekawy, bo można by tu wpisywać wiele
spostrzeżeń i wydarzeń całkiem merytorycznych, czasem może trochę i zabawnych.
Zacznę ja od dzisiejszej przygody.
Bianca po sedymentacji dała ok. 40 l moszczu. 5 litrów mi się nie zmieściło do gąsiorka / 34- ro l/
wobec czego wlałam ten sok do 5-cio litrowej butli, zasiarkowałam i wstawiłam do lodówki.
Dziś rano wyjęłam, już wyjmując czułam, że jeszcze trochę, a... wybuchnie.
W takim razie super delikatnie, ale tak maksymalnie ostrożnie poluzowałam zakrętkę,
udało się, uszło trochę gazu, Dokręciłam, odczekałam i znów i tak parę razy.
Rozochocona tym, że mi się udaje, troszkę nie dopilnowałam przy kolejnym razie... masakra.
Gejzer piany, sufit zalany, ja jak spod prysznica.
W sumie nawet tak wiele moszczu nie uciekło, może ponad 0,5 ltra,
bo jakoś mi się udało opanować zakrętkę, ale efekt był
Przynajmniej teraz wiem jak to jest zrobić sobie prysznic ze słodkiego " szampana"

.
Jak to dobrze, że nie czerwone eksplodowało
