JanuszJ49 napisał(a):
Nigdy nie używałem do klarowania środków chemicznych.
To ja się wypowiem jako chemik, żeby obalić kilka mitów:). Jak już to chyba ktoś napisał na tym forum to chemia jest wszędzie... Ale do rzeczy - bentonitu nie należy się bać i traktować go jako 'chemicznego intruza', który może nam jakoś zaszkodzić tak jak robią tą słynne witaminki E (znajdziemy je chociażby na opakowaniach z szynką). Jest to po prostu sproszkowany minerał... Działa on w taki sposób:
Jak wiele minerałów ma strukturę porowatą, co oznacza że wliczając te wszystkie pory jedno ziarnko ma bardzo dużą powierzchnię. Po dodaniu go do wina zachodzi proces adsorpcji - czyli osadzenia różnych związków na tej powierzchni. Jak już się osadzą to zawiesina bentonitu stosunkowo szybko sedymentuje na dno (dużo szybciej niż zdecydowanie mniejsze agregaty innych związków). W ten sposób wino bardzo szybko ulega sklarowaniu.
Jakie mogą być ewentualne minusy stosowania bentonitu? To co zasłyszał RobertM jest jak najbardziej prawidłowe, bo barwniki (czyli tutaj antocyjany), a także polifenole mogą się osadzać na powierzchni bentonitu - tutaj przy zbyt dużej ilości bentonitu możemy trochę stracić na jakości wina. Musielibyśmy go jednak dosypać bardzo dużo, żeby ta strata była znacząca. Sama równowaga adsorpcji zależy też bardzo od temperatury - im niższa temperatura, tym więcej związków zaadsorbuje się na ziarenkach bentonitu.
RobertM napisał(a):
Użycie większych, niż zalecane ilości bentonitu może też spowodować rozkład związków zapachowo-smakowych (np. antocyjanów).
Tutaj bym polemizował, bo raczej ziarenka nie spowodują rozkładu a po prostu zmagazynują związki zapachowo-smakowe w porach.... Choć nie raz minerały działają jak katalizator, to nie wydaje mi się żeby tutaj miały właśnie przyspieszać rozkład. W każdym razie to drobiazg i dla winiarza ważny jest efekt, a będzie on taki jak opisał Robert - przy dużej ilości bentonitu spadnie zawartość tych cennych związków. Chodzi mi tylko o to, że proces jest fizyczny, a nie chemiczny (nie zachodzi żadna reakcja) i można go bardziej porównać do użycia bardzo drobnego sita oddzielającego nasze zmętnienie. Tak więc jakby się ktoś uparł to mógłby z powodzeniem nazywać to tak, że wrzucamy do naszego wina fizykę... choć brzmi to dziwnie
