Amawin napisał(a):
Podobnie, przy płukaniu naczyń roztworem pirosiarczynu, po wylaniu roztworu, już nic tam nie pozostanie.
Jednak coś piro na ściankach pozostanie więc warto brać pewną poprawkę z dozowaniem ,aby nie było
niepotrzebnych przekroczeń,albo inaczej aby nasze przeliczenia były zgodne z założeniami dawkowania roztworu pirosiarczynu.
Warto dezynfekcję balonu przeprowadzić wcześniej niż bezpośrednio przed zalaniem.
kapitan napisał(a):
Ja ważę owoce przed przystąpieniem do miażdżenia. Siarkuję pierwszą partię miazgi dawką piro przewidzianą dla całej partii, a następnie miażdżę kolejne partie i dodaję do zbiornika. Tym sposobem stężenie piro sukcesywnie maleje aż do zaplanowanego na koniec miażdżenia. Chodzi mi w takim postępowaniu aby pierwsze partie miazgi miały lepszą ochronę przed ewentualnym utlenieniem. Zwykle daję 1g na 10 kg i nigdy nie miałem problemu ze startem fermentacji.
Technika dodawania piro jest różna i każda będzie dobra pod warunkiem dobrego rozprowadzenia w miazdze,a więc można na początku dodać całą dawkę,albo partiami,ale warto całość dobrze wymieszać.
Dawki piro w zależności od typu winogron i ich wrażliwości na utlenianie warto stosować różne a więc dla odmian ciemnych dawką mniejszą a przy jasnych utrzymywać tzw. dawkę książkową podobnie jak pisze Piotr i ja również stosuję taką dawkę,ale w przeliczeniu na litry miazgi.
Niestety wśród odmian jasnych są bardziej i mniej wrażliwe na utlenianie i tutaj warto szczególnie się przyłożyć aby nie popsuć półproduktu na tym etapie procesu przetwarzania.
Wielu narzeka,że po sedymentacji moszczu po dodaniu drożdży nastaw nie rusza z fermentacją zrzucając winę na przesiarkowanie. Nie należy wykluczać takiej przyczyny,ale ze swoich doświadczeń wiem,że powodem może być również pewna niefrasobliwość lub zbyt duże zaufanie do mobilności drożdży.
Sedymentacje prowadzimy w niskiej temp. a następnie zlewamy czysty moszcz do balonu i dozujemy
uaktywnione drożdże lub matkę drożdżową i czekamy wiele godzin lub znacznie dłużej aby nastaw ruszył,ale z tym bywa różnie.Aby nie było przykrych niespodzianek warto nieco podgrzać moszcz do temp. i zakresu możliwości podjęcia pracy przez drożdże,im będą miały sprzyjające środowisko tym szybciej podejmą pracę i nastaw nie będzie narażony na utlenienie.
Sorry za tak długi wywód,ale sam przerabiałem ten problem i jeśli komuś to pomoże uniknąć trudności w starcie nastawu to warto skorzystać z moich doświadczeń.
__________________
Pozdrawiam - Janek