jokaer napisał(a):
...To, że jakiś sommelier mówi co mu ślina na język przyniesie to jego problem, aczkolwiek wprowadza w błąd ludzi, którzy go słuchają względnie czytają. ...
Myślę, że to są wyjątki, większość sommelierów doskonale rozumie o czym mówi i zna się na swoim fachu, to raczej
Jagoda wkłada w cudze usta swoje myśli (nikogo nie zacytowała). Każdy znawca wina powie, że gorycz w winie to jego wada. Nie wiem jak Wy ale ja przepadam za dojrzałym Barolo ze względu na potęgę tanin. Nie ma możliwości żeby dojrzałe Barolo było gorzkie, ale zapewniam, że każdy sommelier powie o młodym Barolo (przy degustacji w ciemno), że jest zbyt taniczne, bo inaczej nie jest przedstawicielem swojego fachu.
Pamiętam jeszcze z czasów komuny jak (zagraniczny sommelier) tłumaczył na przykładzie zaparzonej herbaty i cukru czym są taniny. Kazał: zniwelować gorzki smak herbaty cukrem, po czym opisać co jest istotną różnicą miedzy słodką herbatą a słodką wodą. Pamiętam też jak tłumaczył (w kontekście dojrzewania wina), że tanina taninie nie równa także na przykładzie herbaty tego samego gatunku ale zielonej i czarnej. Po to się fermentuję zieloną herbatę aby dochodziło do łagodzenia tanin.
Z drugiej strony oczywiście istnieje żargon - przykładem są wspomniane już niedojrzałe taniny - nie chodzi tu o to, że ich jest zbyt dużo (jakbyśmy owoc tarniny rozgryźli) tylko najczęściej są to sugestie o istnieniu goryczy, inaczej często zieleniny w winie, a także nadmiernej ostrości (zielonej papryki). Po prostu oprócz mocy, koloru, aromatu, słodkości, wytrawności to hasło taniczność przejawia się na degustacjach czy opisach marketingowych. Z drugiej strony też wolę czytać o taninach niż ogólniej o glikozydach - jakoś to marketingowo gorzej brzmi.