W Mikulowie, w zamku mieści się muzeum. W nim jest ekspozycha dot. winiarstwa. Są też inne, ciekawe ekspozycje. Jest tam też i ogromna beczka.
Warto zakotwiczyć na parę dni i zwiedzić okolice. Winnic jest tam zatrzęsienie. Co knajpa, to winiarnia. Pensjonatów i hotelików w okolicy nie brak, a w szczególności nad samym zalewem, np. Dolni Vestonice. Bardzo często właściciel knajpki jest jednocześnie właścicielem winnicy. Są też i takie obrazki, że od strony ulicy, przy domu jest otwarta altanka porośnięta winoroślą, sół nakryty obrusem, a na nim stoi taca z kilkoma czystymi kieliszkami... Wystarczy zapukać do gospodarza, aby napić się wina za rozsądne pieniądze i posłuchać, co ma do powiedzenia. My nie skorzystaliśmy z takiej formy, bo byliśmy z dzieckiem, które jest jak żywe srebro, ale wieczorkiem na kieliszeczek wina zachodziliśmy sobie w miejscu noclegu.
Masyw Palawy też przepiękny i jego południowy stok jest najcieplejszym miejscem w okolicy. Widziałam na nim nawet dęby burgundzkie. W sierpniu dojrzewają tam derenie i też jest ich sporo, więc i dereniówkę przy okazji można sobie zmajstrować.

Na szczycie najwyższego wzgórza są ruiny zamku warownego oraz genialne widoki na zalewy i winnice, które ciągną się niemal po horyzont.
W zeszłym roku pojechaliśmy sobie w ciemno i też mieliśmy zamiar skoczyć jeszcze na Węgry, ale jakoś nam się potem już nie chciało... Stwierdziliśmy, że język czeski jest bardziej ludzki, a i winko przyzwoite
