Przesunąłem wizytę na Enoexpo na piątek. Miło było się spotkać ze znajomymi. Następnym razem minimum 2 dni, Arek miał rację że dzień to mało.
Po kilku latach przerwy było warto.
Przemyślenia co do win czerwonych mam jeszcze niestety jeszcze bardziej druzgocące dla nas niż dotychczas. To jest przepaść, i to mówimy o winach producentów np. z Francji czy Rumunii skierowanych do nieco bardziej budżetowego klienta niż kiedyś np. Kancelaria Premiera, gdzie cena za flaszkę zaczynała się od 100 euro. to są oferty dla polskiego "ludu" za ok. 10-15 euro za butelkę.
W tej dziedzinie niestety nie ma u nas żadnego ocieplenia klimatu, dalej brakuje słońca, odpowiednich temperatur wiosną i jesienią dla jako takiej nawet dojrzałości surowca. O doborze odmian nawet nie wspomnę, bo tu również jest przepaść, zresztą wynikająca z powyższego. Jak się nie poprawi u nas początek i koniec sezonu to trzeba porzucić wszelkie nadzieje, choć ci z lubuskiego mówią że klimat jest u nich rewelacyjny i najlepszy.
Negru de Dragasani i Feteasca Neagra, Tannat z Urugwaju, Merlot z Izraela, cuvee z lewego i prawego brzegu Gironde zwłaszcza te z udziałem Malbec mnie i nie tylko rozwaliły kompletnie, to nie jest inna liga niż produkty z polskich winnic, to jest kilka lig, i warto żeby to w końcu do niektórych dotarło, gdyż w porównaniu z czerwonymi winami z Francji, Portugalii, Gruzji czy Rumunii które były na Enoexpo wina z polskich winnic powinny być max po 15 zł, przynajmniej żule pod sklepem mieliby okazję napić się czegoś mniej chemicznego niż na co dzień słynne jabole, nalewki czy małpki, winnice miałyby obrót i biznes by się kręcił.
Udało mi się zdobyć, dzięki miłej rozmowie na stoisku rumuńskim o doświadczeniach w uprawie Negru de Dragasani u mnie i na południu Rumunii butelkę przedniego wina z tej odmiany, zachowam do najbliższego spotkania forumowego. Czasem są jednak pozytywy z członkostwa w EU, gdyż Rumunia zrobiła ogromny jakościowy skok, Feteaskę z 2020 można było tylko wąchać

Negru jednak u mnie zostaje, będę co najwyżej robił różowe z Zweigeltem Signum.
Jako że nie chciało mi się męczyć z polskimi stoiskami, odnotuję jedynie na plus winnicę Equus, widać że w dziedzinie win białych mamy potencjał i trzeba to wykorzystać. Chardonnay z dodatkiem wypełniacza i poprawiacza ogólnej dojrzałości surowca w postaci Solarisa smakowało jak Chardonnay i było bardzo dobre.
Muszę ich też pochwalić za cuvee Cortis Dorsa Merlot CF z 2020, nie wiem jakim cudem za dużo ziemistości i papryki z Merlota i CF nie było, i na szczęście Dorsa zdominowała całość, typ wina może niezbyt południowy, ale obroniło się jak na te odmiany i rocznik bardzo dobrze.
Ciekawa obserwacja, sympatyczny pan z Italii na stoisku z kawą miał swoje domowe wina białe i czerwone. czerwone z Sangiovese, bardzo dobre, fjm na własnym bakteryjnym terroir, widać tu znaczącą różnicę klimatu. Natomiast białe z lokalnego szczepu nas zaskoczyło, gdyż było identyczne w smaku z Pannonią z Vindulo z Serbii (zanim się nam całkiem utleniła w bagażniku przy 36 c) widać wyraźnie że na południu jest dla niektórych białych odmian niekorzystnie dla zrobienia wina, gdyż w za ciepłym klimacie nawet tak różne szczepy stają się finalnie powtarzalne.
Na niemieckim stoisku polski właściciel winnicy nad Mozelą, bardzo ciekawe Rieslingi, ale widać że miał w poprzednich rocznikach kłopoty z zimną jesienią, gdyż surowiec na wyjściu miał 13 g/l, choć aromaty i mineralność ładne, ale widać że ostatnimi czasy stanowiska w północnej Wielkopolsce wygrywają terroir z Rhein/Mosel Gebiet

, może trzeba ich zaprosić aby w krainie nad Wartą zaczęli zakładać winnice. Wracając jeszcze do stoisk z Bordeaux i ich medalowych win, to bardzo na plus zaskoczyła piękna kwasowość tych win, żadnego mydła, terroir robi swoje. Rocznik 2022 jak mówią był bardzo dobry i za jakieś 2-3 lata należy się spodziewać efektów w sprzedaży.
Reasumując warto odwiedzić tego typu imprezę, aby się skalibrować, i zacząć się zastanawiać po ostatnich fatalnych dla odmian czerwonych w Polsce rocznikach czy nie przystąpić ze szpadlem

, a raz na jakiś czas kupić sobie takie Negru z Avincis w sklepie czy takie Bordeaux za 10 euro, choć jak to mówią " no climate risk no fun".