DW napisał(a):
(...)należy uznać za niesamowity sukces i rewolucję. Mamy bowiem, po kilkudziesięciu latach przerwy, nasze polskie wina. Jakie by one nie były, do kotleta, czy nie do kotleta, jednak są i cieszą. Fakt, trudno będzie dorównać producentom z Moraw, Mołdawii, Rumunii, Węgier. Czasem nawet myślę, że to niemożliwe z powodów klimatycznych. Mimo wszystko, z tego co już zostało posadzone, oraz z tego co jeszcze nasadzą, można będzie i u nas wykręcić godziwe wina.
W większości się zgadzam. Mam jednak wrażenie, że część osób popada w skrajności - albo porywa się na bardzo wymagające odmiany, które jedynie przy bardzo wprawnej ręce mogą dać przyzwoite wina, albo nasadzają powiedzmy, że przeciętne odmiany(choć bywają i całkiem spore nasadzenia Cascade...) oczekując zachwytów nad winem i ustanawiając wysoką cenę. Jednak nie chcę generalizować, bo znacznej części win nie miałem możliwości spróbować, a nie wątpię w to, że na pewno są pewne perełki.
Zaznaczam, że moja opinia jest bardzo subiektywna, wynikająca poniekąd z takiego a nie innego gustu.
Arturro napisał(a):
Chciałbym jedynie zauważyć, że Rumuni potrafią - jak już Robert wspominał - zrobić naprawdę dobre wino za 3,5 ?. Żeby jednak nie było, jaki oni tam mają wspaniały klimat, to z rozmowy z winiarzem(Anglik) wynikło, że pomimo cieplejszego klimatu i dobrego dojrzewania(stwierdził też, że bywa to problemem, bo bodajże w zeszłym roku owoce dojrzały stanowczo zbyt szybko, przez co wino jest pozbawione aromatu) praktycznie co roku mają opady gradu i to kilkukrotnie, konieczna jest intensywna ochrona chemiczna, a obciążenie krzewów jest na poziomie 1-1,5 kg.
Tu nie chodzi o to, żeby krajowe wino mogące spokojnie konkurować z zagranicznymi kosztującymi np. 50 zł sprzedawać po kosztach, również za 50 zł, ale o to żeby przyzwoite wino np. z LM, czy MF, które może konkurować z tymi lepszymi winami za ok. 15 zł zza granicy sprzedawać za 20-25(ew. 30) zł, a nie za 50 zł, co jest moim zdaniem absurdem, gdy te odmiany specjalnie nie chorują(powiedzmy, że z reguły wystarczą w zupełności 2 opryski "ekologicznym" siarkolem), są plenne i w miarę przyzwoicie owocują z pąków zapasowych po przymrozkach...
DW napisał(a):
Miałem u siebie wspomnianego wcześniej Dunaja.(...) Krzewy nie wymarzły, po prostu nie wydały plonu.
Danielu, wiem że masz specyficzną lokalizację - możesz napisać, czy okrywałeś tego Dunaja?
Teraz będę już kontynuował relację z targów.
RobertR napisał(a):
Do tej pory wydawało mi się, że Dunaj którego próbowaliśmy był trochę starszy... Nie pamiętasz może które to wino było sprzed 2010?
Wracając jeszcze do win z Elesko, to ów Alibernet, którego prezentowali raczej niewiele miał wspólnego z rodzicielskim Cabernetem Sav. pod względem aromatów.
Spośród polskich win zapamiętałem jeszcze Rieslinga(niestety nie pamiętam już skąd), który charakteryzował się dobrą strukturą i wyrównaną kwasowością, odrobinę wyższą od większości prezentowanych białych win, ale jak dla mnie przez to lepszą; poza tym brak aromatu jabłek, ale lekkie owocowe(coś w stylu niedojrzała, jasna śliwka), całkiem niezłe ale bez zachwytu.
Później to już wyłącznie wina zagraniczne:
Przede wszystkim Rumuńskie Feteasca Neagra(oraz Babeasca Neagra), wyraźnie pikantne, o podwyższonej, rześkiej kwasowości z aromatami tarniny, żurawiny, wiśni, oraz ciemnych, późnych śliwek, a dalej cięższe nuty starego drewna, niczym w drewnianych chatkach w skansenie, lipowy gont, charakterystyczny zapaszek młodej brzozy, liściasta ściółka i mech, również wyraźne orzechy włoskie i laskowe a na koniec w kilku winach pod koniec delikatny, żywiczny aromat terpentyny, do tego intensywne, szorstkie, ale nie drapiące, czy goryczkowe taniny... po prostu bomba i orgia wspaniałych smaków i aromatów
Dalej Armenia - czerwone wina utrzymane w podobnych klimatach, co Feteasca, tylko o niższej kwasowości, lżejsze, z mniejszą ilością cięższych aromatów drzewnych i pozbawione nuty żywicznej, taniny bardziej aksamitne i delikatniejsze. Natomiast bardzo ciekawe wina białe - delikatny bukiet ananasowo-cytrusowo-kwiatowy, oraz fajna, bardzo mineralna struktura, podobnie jak w gruzińskim Rkatsiteli, jednak trochę mniej mineralnym. Skoro już Gruzja, to jeszcze było Saperawi które chyba jednak było delikatniejsze, nie zabijające taninami, również o aromatach tarniny, żurawiny, czy wiśni, z akcentami czekoladowymi i orzechowymi. Natomiast spośród wyrobów gruzińskich znalazło się jedno wino które jak dla mnie zgarnęło całą imprezę - jakaś endemiczna, gruzińska odmiana(nie byłem w stanie zapamiętać nazwy, ani domyślić się jak to się pisze), z której wino było zrobione tradycyjną metodą - w kwewri, wielkich glinianych naczyniach - aromaty i struktura trochę podobne do rumińskich F. Neagra, ale znacznie intensywniejsze, bardziej złożone i jednocześnie zharmonizowane - nie jestem w stanie nic więcej napisać, bo musiał bym chyba mieć butelczynę i poświęcić cały wieczór na degustację w spokoju
Równie intrygujące było białe(a właściwie pomarańczowe) zrobione metodą kaczetyjską, czyli fermentowane w miazdze - szkoda, że było tylko jedno takie wino, bo mi bardzo przypasowało.
Na koniec jeszcze kilka pozycji:
Fajny, delikatny Pinot Noir z Austrii, lany wprost z beczki. Bez jakichś wyraźnych wad, lekka słodycz, oraz lekkie owocowe aromaty, mało przypominające te z większości znanych mi PN. Płacąc 23 zł za litr mamy naprawdę fajne wino w świetnej cenie. Gdyby ktoś miał ochotę nabyć, a był w okolicach Katowic, to można je nabyć na dolnym poziomie Galerii Katowickiej - wracając z targów specjalnie zajrzałem i było obok jeszcze 3 innych win.
Wina węgierskie z Juhaszvinu: C. Franc - fajny, odmienny od klasycznego, podejrzewam, że "przyprawiony" był Kadarką, stąd charakterystyczny aromat; świetny Kekfrankos - bardzo mocna konkurencja dla F. Neagra, o bardziej owocowym, charakterze, bardziej pikantne i rześkie.
Pozostało stoisko niemieckie - bez zachwytu, pierwsze wino(chyba Zweigelt) jeszcze w miarę poprawne, ale bardzo ubogie w taniny, oraz aromaty, gdzie dominowały raczej aromaty marmolady, czy kompotu, a także trochę jeżyn, natomiast drugie - Dornfelder... porównywalny do Ronda z "Nad Jarem", w aromacie słabe czereśnie, a poza tym alkoholizowany kompot z aronii i buraków ćwikłowych... białych win nie próbowałem, bo impreza się już kończyła.
Jeśli polskie winiarstwo zmierza w kierunku niemieckim(mowa o czerwonym winie), lub zamierza się na nim wzorować, to IMHO nie będzie z tego nic dobrego i ja osobiście jestem na nie.
Ogólnie mówiąc, to szkoda, że z Węgier wystawiał się tylko Juhaszvin, a nie było nikogo z Tokaju, oraz nie znalazłem żadnego wina z Roeslera, który na dzień dzisiejszy zdaje się być jedną z najbardziej perspektywicznych hybryd na nasze warunki. Z drugiej strony to może nawet dobrze, bo przy takim ograniczeniu czasowym w postaci jednego dnia nie mógł bym spróbować wszystkiego co bym chciał. Ponownie zaznaczam, że moim założeniem wybierając się na te targi nie było oceniać polskiego winiarstwa, ale troszkę się zorientować na jego temat, natomiast głównym celem było zrewidowanie słuszności założeń i perspektyw co do kierunku w którym zamierzam podążać, m.in. w kwestiach hodowlanych. Na dzień dzisiejszy stwierdzam, że skierowałem się w miarę dobrą stronę.