piotr85 napisał(a):
Michale. Zastanawia mnie jedno. Jaki ma wpływ podwyższania średniej temperatury na przyszłość winiarstwa w Polsce, jeśli wiosenne przymrozki dalej będą siać spustoszenie w kwietniu/maju? Wg mnie zima powinna być zimna- powiedzmy bez ekstremów. Podwyższanie średniej temperatury w tym okresie bez niwelacji wiosennych przymrozków może spowodować więcej szkody niż pożytku. Polska nigdy nie będzie Włochami czy Francją pod względem klimatu.
Piotrze, i tu Kolega Dormant odpowiedział za mnie:
Dormant napisał(a):
Pytanie do Michała ale pozwolę sobie odpowiedzieć. Przymrozki to problem także w winiarskich krajach, trzeba znaleźć sposób na walkę z nimi. Tyle przecież było zdjęć nawet tu na forum jak Burgundia "płonie", podobnie Kalifornia, nawet na filmach pokazali jak ludzie chodzili i machali "skrzydełkami"
Wiec tak, te zmiany są wskazówką, że winorosli będzie u nas coraz lepiej tyle, że roboty wcale przez to nie będzie mniej

Dodam, Szwajcarię, Ren, Szampanię, gdzie w kwietniu walczy się z przymrozkami. U mnie od 2018 r., typowe przymrozki do połowy kwietnia (ca. -2,-3 st.C) stanowią już ryzyko dla rozwijających się zielonych pąków. Przesuwają się strefy, co widzimy, a do czego musimy się przyzwyczaić i nauczyć postępować z tego konsekwencjami.
Od ponad 10 lat czytam na tym forum, że w wielu regionach winiarze i winogrodnicy skarżą się na wymarzanie winorośli, okrywanie zimą odmian szlachetnych, stąd te zmiany klimatu przyczynią się do innego postrzegania uprawy winorośli. Dane nie kłamią. Widać z nich, jak od centrum po wschód kraju temperatury z mozołem, ale powoli, powoli zbliżają się do wartości temperatur zachodniej części sprzed dziesięcioleci. Co oznacza, że w tych rejonach nawet amatorska uprawa winorośli zyska, nie mówiąc o towarowej. W tych częściach kraju przeważa latem czynnik kontynentalny, który sprawia, że lata bywają bardziej gorące niż na zachodzie, co ma dodatkowe atuty dla tych regionów, szczególnie ośrodka małopolskiego (tarnowsko-krakowskiego).
Piotrze, nie popadaj w retorykę dziennikarzy popularnych stacji i gazet. Nigdy nie będziemy klimatycznie Francją czy Włochami (osławioną Toskanią) i nie idźmy w tę stronę. Będziemy mieli własne regiony, właściwe im wina. Mamy bliskich sąsiadów - Czechy i Saksonię, Brandenburgię. Mamy (piszę to, mając na myśli dawne śląsko-nowomarchijsko-zachodniopomorskie rejony) tradycje winiarskie żywe do połowy XIX w. powiązane właśnie z winiarstwem wschodnioniemieckim (ale przecież Małopolska również do XVIII w. czerpała korzyści z winiarstwa) i tego się trzymajmy, przynajmniej tu, na zachodzie, od Szczecina przez Gorzów, Poznań po Opole. Nie potrzeba nam Burgundii, choć jestem frankofilem, bo mamy, np. nasze nadodrzańskie, odradzające się winiarstwo. Jesteśmy w Europie Środkowej i mamy przykład, wzory oraz wspólne tradycje z naszymi sąsiadami. I tego się trzymajmy.
Przepraszam, że piszę i odnoszę się do nadodrzańskich tradycji, ale tu mieszkam, znam je, ich historię i znam nasz klimat, zatem nie sposób, abym wypowiadał się inaczej.