Daj mi glejt jesienią na to że nie będę miał takiego mrozu zimą to i ja nie będę okrywał
W ciągu 10 lat co najmniej 3 zimy były u mnie z temperaturami poniżej -24'C. Nieprzykryte i rozhartowane krzewy na przełomie lutego i marca znoszą jeszcze mniej
Odbudowywanie winnicy od poziomu gruntu to przykre doświadczenie i jakbym musiał zaczynać od nowa co 3-4 lata to rzucił bym to. Wystarczył mi jeden raz by nauczyć się pokory.
Zdrewniała i zdrowa łoza nie zgnije w ziemi.
A czy ziemia na słońcu nagrzewa się bardziej niż powietrze? Żeby nie gdybać wystarczy w słoneczny dzień wbić w kopiec jeden termometr a drugi położyć obok na wierzchu na słoneczku.
W takich kopcach nawet w najcieplejsze zimowe dni temperatura jest stabilna i zbytnio się nie podnosi zabezpieczając przed rozhartowaniem.
Gdzieś kiedyś ktoś wrzucał wykresy temperatur na różnych głębokościach w ziemi w zestawieniu z temperaturami powietrza i to w cieniu. A wiadomo że taka nieokryta łoza wygrzewa się na słoneczku bo nikt winnic w cieniu nie sadzi.
U mnie główna masa korzeni znajduje się 20-30 cm pod powierzchnią, ale w zależności od gleby, sposobu sadzenia, pielęgnacji czy odmiany system korzeniowy rozwinięty jest nieco inaczej i pod ziemią doszukiwałbym się różnic w terminach płaczu, choć solidne kopce na wierzchu mogą mieć nieznaczny wpływ na temperaturę w obrębie korzeni.
Może na południu i zachodzie się da, ale z moich obserwacji na wschodzie raczej dość ryzykowne jest nieokrywanie, a jakiś realnych negatywnych skutków okrywania nie zaobserwowałem.