Dolnoslonzok napisał(a):
Nasz dolnośląski regionalizm to moja zawodowa opowieść, zatem dorzucę na koniec coś szybko, od siebie. Ludzie, którzy żyją tu po wojnie już jako trzecie, ba czwarte pokolenie, czują się złączeni z naszym regionem, naszą ziemią, co widać po ilości stowarzyszeń, organizacji społecznych, tych, wracających do przedwojennych tradycji Dolnego Śląska. My, Dolnoślązacy świadomi swojego miejsca, czujemy odpowiedzialność i dumę z tego, co zostawili nam Niemcy, a powrót do przeszłości widać wszędzie. Odnawia się stare cmentarze, pomniki (denkmale) poległych mieszkańców wsi i miasteczek w czasie różnych wojen, zespoły ludowe grają w strojach dawnych mieszkańców, rodem z XVIII i XIX w., istnieją grupy rekonstrukcji regimentów pruskich z wojen śląskich i napoleońskich. W latach 2000, dla przykładu, prowadzono badania młodzieży gimnazjalnej, która uznała za swoje architekturę wsi i zabytków dolnośląskich (nie chaty łowickie), tak odmiennych od reszty kraju. Nasze miasta podnosiły się z gruzów, a cegły, zabytki i skarby wywieziono do Warszawy, na którą płacono podatek jeszcze. Tu u nas jest tygiel, jak było przez stulecia. Faktem jest, że przez lata pokolenie napływowe nie remontowało budynków, nie czuło więzi z regionem, traktując tymczasowość swojej bytności na Dolnym Śląsku, jednak ludzie rodzeni w latach 60., 70. oraz później czują się na swoim, co widać choćby po wsiach, gdzie nie odbiegają już one od wsi autochtonicznych województwa opolskiego, ale przyznać trzeba, ze zdarzają się depresyjne wsie, jak te w sąsiednim powiecie strzelińskim. A zaniedbane miasteczka, to też efekt upadku przemysłu w latach 90. Mamy jednak wielkie szczęście mieszkać między Sudetami a Odrą, na pięknym, tajemniczym i wspaniałym Dolnym Śląsku. Tyle, wygaszam.
Nie wiem, czy to powód do dumy. A właściwie to wiem, żw nie chciałbym być troszkę Niemcem, bez znajomości języka niemieckiego, z lwowskim akcentem i ogrodem z krasnalami w łubinie. Zawsze, gdy jadę A4, zjeżdżam na Dolnym Śląsku, by zobaczyć coś, czego nigdzie indziej nie widać. Klimat PRLu. Ostatnio zaliczyłem Kostomłoty i Kościerzyce, walkę z dziurami w drogach, plan zdjęciowy ostatnich scen Terminatora z opuszczonymi budynkami, powybijanymi szybami, żadnych winnic, żadnych oleandrów, figowcòw i kasztanów jadalnych, łubin w każdym ogrodzie i duuuużo krasnali.
PS
Nie mam nic do ludności Dolnego Śląska, Niemców, lwowiaków itd, ani też Łemków i całego, jak to nazywasz tygla, ale region ten nie jest zadbany przez człowieka, nie ma ładnych ogrodów i ogólnie marna reklama powrotu do korzeni przedwojennych.