Zgadzam się z dziadkiem2 że każda inicjatywa napisania o winoroślach językiem prostszym niż tradycyjne i słusznie poważane podręczniki jest dobra.
Myślę że przydałoby się jednak coś nawet jeszcze prostszego, niż zaproponował trestan - łopatologiczna instrukcja dla osoby która przy okazji zakupu dwóch jabłonek, paru krzaków borówek i azalii wzięła jedno 'winogrono' (najpewniej słynnej odmiany 'Yyy...'

). Coś co by spowodowało że taki ktoś zamiast zrazić się niepowodzeniem i niemożliwością zdobycia łatwodostępnej wiedzy, połknie winogronowego bakcyla. A wtedy będzie miał dość zapału żeby sam przebrnąć przez gąszcz wiedzy technicznej i stać się poważanym uczestnikiem tego forum.
Prosty przykład praktyczny - pamiętam że na początku mojej przygody z winoroślami objawieniem stało się zrozumienie pewnej zasady, która wcale nie była nigdzie wprost napisana. Mianowicie to że powiedzmy 10-letnie drzewo owocowe (czy jakiekolwiek) ma z w swojej strukturze drewno 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2-letnie i jednoroczne. I to jest coś co człowiek z góry uważa za naturalne. Tymczasem cały trick z cięciem winorośli polega na tym, że dziesięcioletni krzew ma w swojej strukturze tylko drewno powiedzmy 10,9,8-letnie i jednoroczne. I nic pomiędzy, bo to się wycina. A te wszystkie nazwy to tylko w uproszczeniu różne sposoby w których miejscach starego drewna ma wyrastać to jednoroczne. I tyle - a dla nowicjusza - aż tyle
Inna kwestia do dyskusji to jednakowoż czy trzeba tak upraszczać, żeby wszyscy zrozumieli, czy nic nie upraszczać, nie ośmielić się pisać 'gałązka' zamiast łoza, bo uprawa winorośli powinna wymagać od młodego adepta wystarczającej ilości wiedzy? być dostępna dla kogoś kto poświęcił zdobyciu jej wystarczająco dużo wysiłku i czasu? I czy mnie mistrzowie tego forum zaraz nie ofunką za powyższy akapit, że spłyca i przesadnie upraszcza pewne zagadnienia i nie godzi się żeby tak pisac o uprawie winorośli?
