Monteverest, widzę, że w głowie masz już tylko jedno- oranie. Nie gniewaj sie na mnie, bo z zyczliwością to mówię.
Pisałam, że miałam podobnie. Wszyscy chcieli orać, tylko ja byłam na nie. Czemu nie chciałam?
Bo: stok stromy, zaorać, ale co dalej? I czy faktycznie winorośli do szczęścia jest to potrzebne?
Takie miałam argumenty w dyskusji z tymi co chcieli orać. Wyszło po mojemu, że dołki wykopaliśmy i posadziliśmy.
Roślinność była w miarę ustalona, jako, że zielsko rosnące było koszone. Zielsko: trawa, macierzanka, przetaczniki, koniczynka itd.
Oranie nie ma wpływu na to jaka trawa wysoka Ci urośnie. Bo ona urośnie bez względu na to.
Wpływ na ustalenie roślinności ma koszenie. Orząc wydobywasz na powierzchnię całe mnóstwo nasion, które na to czekają latami.
Dopiero będziesz miał nowe zielsko. I właśnie po to sieje się różne przedplony, żeby jak najmniej tego zielska wyrosło.
Poczytaj choćby tu
http://pzd.pl/artykuly/5234/135/Nawozy- ... arzyw.htmlPiszą tu o życie, ale jego się sieję jako ozime, a owies można teraz. Ja się zresztą nie upieram przy tym owsie.
Możesz i trawę posiać wespół z tą koniczynką.
Wracając jeszcze do orania. Już jak posadziliśmy pierwsze winorośle, przeczytałam książkę Madeja.
I on właśnie pisze, że wcale oranie nie jest tej winorośli potrzebne, Jeśli już to b.płytkie.
Ale jak zwykle są dwie szkoły. Jedni są na tak, drudzy na nie.
Jak mogę ze swego doświadczenia powiedzieć, że dobrze zrobiłam nie orząc przed sadzeniem.
edit Koniczyna nie zagłuszy trawy, jeśli nie bedziesz kosił.
