franekk napisał(a):
DarekRz napisał(a):
A tak w ogóle - nie ma co sobie podśmiehujkuff robić

- każdy chyba przechodził przez okresy szajby winoroślowej od fazy "o ja pito...ę - jak będzie piknie mi rosło, jakiego to ja arcy winka narobię", poprzez fazę : "szit

- cóś nie jest tak różowo", i przez fazę "o ja pit..ę - jak nie urok to sraczka albo przemarsz wojsk - flaszki wina wychodzi mi w koszcie po 40 PLN a smakuje jak z Biedry po 19,99 - bąble na łapach - bezcenne", do fazy "jakby nie wstyd i ambicja to bym to wszystko w ch...j spalił - ziemię w dzierżawę oddał a za oszczędzoną kasę w końcu bym się dobrego wina napił"

Skoro wszyscy się z tym zgadzają to może umieścić to na pierwszej stronie forum jako ostrzeżenie!!!
Może ochroni to wielu śmiałków przed rozczarowaniem i poniesieniem kosztów idących w tysiące zł.Jeśli po wielu latach prób ma się ochotę spalić uprawę.
Ale bardziej interesuje mnie to czy 40-100 PLN za flaszkę wina, to uwzględniacie całkowity koszt założenia winnicy(czyli wszystkich poniesionych kosztów),czy tylko bieżącą obsługę?
Czy naprawdę tak ciężko jest zrobić w Polsce w domowych warunkach wina z hybryd lepsze niż to z biedry za 19,99?
Trochę mi podcinają skrzydła takie wpisy, bo przede mną dopiero pierwsze wyczekiwane od 2 lat owocowanie w tym roku i jak sobie pomyśle,że i tak na końcu będę miał ochotę to wszystko spalić to....
Chciałbym kolegę pocieszyć. Wcale nie jest tak źle, być może opinia Darka odnosi się do napaleńców którzy nie zmierzyli sił na zamiary i mieli złe lokalizacje np. z corocznymi wiosennymi przymrozkami, lub źle dobranymi odmianami. Choć jak to mówią "no risk no fun"
Co prawda Polska nie jest krajem o wymarzonym klimacie dla uprawy winorośli, ale piłem wiele dobrych win forumowiczów i nie tylko z różnych miejsc, np. wina ZbyszkaB jak np. wspaniały borówkowy Regent, wina Rafała Steca, MF z Winnicy Dosłońce, wina z Krokoszówki Górskiej, itp, itd.
Wina z fatalnej pogodowo jesieni 2014 w trakcie majówki 02.05 pod Krakowem u Jurka także nie wypadły źle w porównaniu ze sklepowymi. Jakieś koszty założenia zawsze są, ale czasem jednak wolę się napić treściwego, i praktycznie ekologicznego wina np. z C. Cantor niż z pryskanej kilkanaście razy vinifery.