aguskac napisał(a):
alkor napisał(a):
A ja nie okrywałem w "szklarence"
Właśnie... nie obawiałeś się, że rozhartują się w słoneczne dni - w szklarni dużo bardziej ciepłe? Potem nastały silne mrozy i mogłyby wykończyć słabo zahartowane krzewy.
Drążę temat bo zastanawia mnie zasadność okrywania w szklarni.
Byliśmy przecież u Kingi, to ona chyba miała te wielkie szklarnie, nie sądzę by tam cokolwiek okrywała. A przecież słoneczny styczeń może mocno pobudzić rośliny do życia, a zimy luty je wykończyć. A jednak nie wykańcza... Ja w ubiegłym roku nie miałam nawet -20 na zewnątrz, a przecież wszystkie krzewy w gruncie zmarzły. Ponoć dlatego, że styczeń je rozhartował. W szklarni i w mrozy cieplej, ale Twoje mrozy Alkorze, rzędu ok -30 o ile dobrze pamiętam, bez problemu wdarły by się także do szklarni dając poniżej -20.
-30 to u mnie nie było. Minimalnie na zewnątrz przy gruncie to -26.4'C, a w środku nie mierzyłem, ale wszystko wygląda dobrze.
Trudno też moją konstrukcję porównywać do foliaków. Podwójne szyby na ścianach i dachu robią swoje. Stosunkowo duża powierzchnia przy niewielkiej objętości to też pewien atut.
Pod osłonami wegetacja trwa dłużej i dzięki temu faza spoczynku wymuszonego praktycznie nie występuje, a to właśnie w tym okresie krzewy są najbardziej podatne na mrozy.
Ja u siebie niczego nie opóźniam, nie boję się już mrozu w środku. Czym wcześniej wystartują, tym wcześniej dojrzeją i o to chodzi.