mihuu napisał(a):
Jeszcze jedno pytanie, a w zasadzie dwa:
1. Odległość między grzałką, a stopkami? W opisie jest 5cm, a np Kapitan w swoim filmiku podaje chyba 2cm. Czy jest jakaś różnica w ukorzenianiu?
2. Zasypywanie perlitem. Lepiej zasypać już zwilżonym, czy może dać suchy i potem porządnie przelać wodą z konewki? Nadmiar wody teoretycznie i tak powinien wylecieć z ukorzeniarki...?
Ad 1. Ważne jest odległość czujnika termostatu. Powinno być na poziomie stopek sztobrów. 2 cm, jak podaje kapitan, wydaje się wystarczające. I tak się grzełka wyłączy odpowienio wcześnie, gdyż czujnik termostatu będzie w okolicy grzałki. Im większa warstwa perlitu,tym większa bezwładność termiczna układu. I mnie było jak podał kapitan i efekt zadowalający. Obejrzyj dokładnie filmy kapitana na YT, jest tak dokłanie pokazane jak jest najlepiej.
Ad. 2 - koniecznie uprzednio zwilżonym, przelanym nawet 3 razy, jak pisał Roman, w celu usunięcia "papki" perlitowej, która lubi oblepiać stopki i jest to niewskazane.
-- poniedziałek, 28 stycznia 2019, 18:55 --
sailor napisał(a):
...
Z moich obserwacji wynika, że przy ukorzenianiu w temperaturze otoczenia 5-7 stopni Celcjusza przez pierwsze 2 tygodnie procesu przy zachowaniu temperatur podgrzewania jak w opisie Darka, wykorzystywany do ukorzeniania perlit nie potrzebował podlewania. [/quote]
Mogę potwierdzić. W moim przypadku, przy dwa razy wyższej temperaturze otoczenia i grubym perlicie przez dwa tygodnie podlałem raz.
-- poniedziałek, 28 stycznia 2019, 00:15 --
Cytuj:
Ciepło i tak pobudzi, otwarta/zamknięta - róznica w starcie niewielka. Zaś przykryta lepiej utrzymuje wilgotność, co w przypadku ukorzeniania jest znacząca. Przykrycie ogranicza dopełnianie wilgotności, co zmniejsza ryzyko przelania i gnicia nowo wytworzonych korzeni.
Moje doświadczenia wskazują jednak na coś przeciwnego. Po pierwsze - różnica w starcie jest znacząca. Wprawdzie nigdy nie przykrywałem ukorzeniarki, ale ukorzeniałem w różnych temperaturach otoczenia. I tak: przy ukorzenianiu w wysokiej temperaturze (w mieszkaniu) proces jest szybki, ale część sztobrów tworzy "szparagi" (szczególnie przy późnym ukorzenianiu). Większość z tych szparagów pada niestety zaraz lub w późniejszych fazach ukorzeniania, już poza ukorzeniarką. Natomiast przy ukorzenianiu w zimnej piwnicy, co trwa nieco dłużej, "szparagi" nie występują, a tworzenie się korzeni znacznie wyprzedza rozwój pąków. W zimnym pomieszczeniu kilka centymetrów nad powierzchnią perlitu jest już całkiem chłodno. Dlatego istotne jest, aby nie budować zbyt wysokich ukorzeniarek, gdzie sztobry będą stały w słupie ciepłego powietrza. Górna krawędź ukorzeniarki powinna być ledwie kilka centymetrów powyżej górnej powierzchni podłoża. Myślę, że przykrywanie to dobry sposób na przedwczesny rozwój pąków oraz pleśni, szczególnie przy stosowaniu bardziej zwięzłych, słabiej natlenianych podłoży.
Przy prawidłowej (czyli odpowiednio "dziurawej") konstrukcji ukorzeniarki i zastosowaniu grubego perlitu ryzyko przelania nie występuje. Zawsze podlewałem "do skutku", czyli do momentu, kiedy woda zaczynała wypływać dołem, i nigdy nie miałem choćby jednego zapleśniałego, czy też zgniłego sztobra. Perlit weźmie tylko tyle wody, ile jest w stanie wchłonąć w danym momencie, reszta natychmiast uchodzi dołem. Natomiast dzięki jego grubości pozostaje pomiędzy bryłkami tyle przestrzeni dla powietrza, że ryzyko gnicia czy pleśnienia nie występuje. Dlatego polecam gruby perlit jako najlepsze podłoże do ukorzeniarek.
Pozdrawiam.
Mariusz[/quote]
Moje obserwacje opierają się na warunkach grubo poniżej 10 st., nie wiem, jak jest w wyższych temp.. Fakt, jakieś szparagi zawsze się pojawią, ale są przecież 2. i 3. pąki zapasowe

.
Pytanie, jak szparagi wpływają na późniejszą kondycję w przyszłości. Zdarzyło mi się wyłamać taki szparag, ukorzeniony sztober puszczał kolejnie zielone z pąków zapasowych. Szparagów uniknąć się nie da... w moim przypadku
