alkor napisał(a):
Nie chce z Tobą żadnej polemiki prowadzić. Na Twoim linku jeszcze o 7.30 przy ruchliwej
ciepłej drodze na 2m było -0,3 To pewnie 100m od drogi i godzinę wcześniej było jeszcze mniej. Wiedziałem że znowu będziesz jakieś banialuki płodził to zrobiłem screena.
Jakbyś miał winnicę w otwartym polu to już młode liście by pewnie ścięło. W środku miasta, u mamusi w ogródku, to Ci Prim, przepraszam, Palatina, nie zmarzła.
Kolejny rok w swojej idealnej lokalizacji nie miałeś owoców?!

Mylisz sie. Podaj wartości, gdy pisałem post. O tej godzinie, czyli między 4 a 5 rano wartości były nieco większe, a , co ma oznaczać jeszcze. O 7. 30 jest dopiero po wschodzie słońca ( 7. 15 ), czyli najzimniejszy czas.
W ogrodzie babci, gdzie mam winniczkę bez strat. Ogród jest tylko 300 m od wolnej przestrzeni i DK 94. To obrzeża miasta, przedwojenna zabudowa jednorodzinna. Fakt, może być nieco cieplej niż w terenie otwartym, ale o żadnym większym wpływie miasta jako wyspy ciepła nie może być mowy w przypadku takich miast jak Brzeg.
Kolego, jadąc pociągiem mam okazję obserwować winorośle uprawiane wzdłuż torów na terenach działkowych oraz te rosnące w ogrodach wiejskich czy przy stacjach, gdzie nie ma mowy o wpływie terenu zabudowanego. Większość obserwacji pozwala mi stwierdzić, że na trasie Opole -Wrocław, którą pokonuję dość często winorośl nie została dotknięta przymrozkiem, bardziej grzybami. Czyli i w terenie otwartym nie było tak strasznie. Jeżdżę też po wsiach po obu stronach Odry i właśnie wróciłem zza Odry z ogrodu drugiej babci, i wiem, co piszę. Gdy przyjdzie mróz, jak u Ciebie, to z pewnością wkrótce, może na przełomie miesiąca pażdziernika i listopada ( bo ok. 1 listopada lubi przyjść poważniejszy przymrozek czy nawet mróz), zetnie je wszystkie. Nie zależy mi na przekonaniu Ciebie, ani też na fanzoleniu głupot odnośnie super klimatu Niziny Śląskiej. Opisuję jeno,co wiem, co czytam, co widzę, czego doświadczam, jakie poczyniłem obserwacje i weryfikuję je z wiedzą ogólnie dostępną. Jeżeli jednak twierdzisz, że śnieg w październiku to norma, nie będę dyskutował. Nie będę, ponieważ, co jest normą u Ciebie nie jest u mnie. Ty masz doświadczenia takie, ja inne. Nie możesz być mędrcem w każdej dziedzinie, nawet tak bliskiej, jak przymrozki a uprawa winorośli, ponieważ nie weryfikujesz jej w terenie tak odległym jak Nizina Śląska. Do zgody z Tobą w tych kwestiach jest mi jednak równie daleko jak odległość, która dzieli nasze regiony. Nie zamierzam się puszyć, co niektórzy błędnie mi sugerują, a co może wynikać z pobieżnej treści moich wpisów, ale zapewniam, że tak nie jest. Przecież identyczne temperatury panują o tej porze u sąsiadów południowych i zachodnich, ale tylko u nas jest takie czarnowidztwo. Oni mają przymrozki, jak my, w kwietniu, ba w maju, w październiku i prowadzą uprawy, a my biadolimy i fanzolimy o kraju jabłoni. Przepraszam za ten elaborat. Cała wojna o to, że wyraziłem swój sprzeciw jakoby śnieg w październiku był normalnym zjawiskiem atmosferycznym.
"Kolejny rok w swojej idealnej lokalizacji nie miałeś owoców?!" zapytałeś , odpowiadam. Miałem na pinot noir z 2011 r. grono kontrolne i na NN ( Zielona Góra ) też, oraz trzy na Palatinie

. Krzewy mam dwulatki ( najstarsze), zatem jako fachowiec, bo za takiego Cię uważam w sprawach uprawy, powinieneś wiedzieć, że owoce z vv dają na siebie długo czekać.
Pozdrawiam.
Najwięcej zielonego ma silvaner, elbling, nawet tegoroczne sadzonki NN ( Oprto/St. Laurent), riesling, traminer i gewurztraminer. Pinoty już mniej, podobnie merlot i chardonnay. Mączniaki zaczęły atakować i już widać tego efekty. Merlot, NN, traminer i gewurztraminer oraz weissburgunder puszczają jeszcze zielone, czyli wegetacja trwa. Drewnienie zadowalające.