Raaf napisał(a):
...Wiosną wyjmę je i zakopię jeszcze raz, ale skośnie. Tzn tak, żeby najwyższe oczko wystawało ponad powierzchnię gruntu. Jeśli puści zielone, to raczej z tego najwyższego, a pozostałe, czyli te pod ziemią będę miał do dyspozycji nienaruszone...
Raaf napisał(a):
...Ale powiedz, co sądzisz o moim pomyśle (poza tym, że jest karkołomny)? Jeśli by się tak zdarzyło, jak przypuszczam, że zielone wybije z jednego, najwyższego pąka, to te niższe nienaruszone chyba nadawałyby się do szczepienia?
Przepraszam, ale to przekracza moją wyobraźnię: Chcesz poczekać, żeby wybiło górne oczko a potem niższe oczka będziesz miał do dyspozycji do szczepienia??? Wytniesz je i zaszczepisz? A jak gdzieś tam niżej ruszą korzonki to jakimś "gimnastycznym" sposobem ich nie naruszysz wycinając owe pąki do szczepień? I plan jest dalej taki, że sadzonka tak wielokrotnie naruszana i "wykastrowana" z pąków będzie sobie fajnie rosnąć? I oczywiście pąki niezwykle precyzyjnie i czysto wycięte dobrze się przyjmą w szczepieniu?

A nie można tak normalniej i prościej, bez bicia rekordów świata? Kilka kawałków łozy z oczkami do szczepień wrzucić do lodówki (lub przechować innym sposobem) i np. w czerwcu zaszczepić "zdrewniałe w zielone" a resztę sztobrów zakopać i wykopać w marcu/kwietniu i ukorzenić normalnie? Chcesz być pierwszym rekordzistą, który zagospodaruje wszystkie możliwe pąki? A może jak za mało masz materiału to warto zainwestować "dyszkę" i dokupić wiosną kilka sztobrów? A przy okazji cóż to za cenna i nadzwyczaj nieosiągalna odmiana, że jest wobec niej tak skomplikowany plan i oczekiwanie, że do cna wszystko da się efektywnie wykorzystać? uff