Przeprowadzają analizy i sądzę że moga to robić dośc głęboko.
"If the soil is so hard it cannot be dug, roots will likewise not grow well.The shallow soil, 12" or less, will require very concise water and fertilizer management. Deeper soils, 24" or more, are more forgiving and allow a greater margin for error in both nutrition and irrigation management."
(oczywiście to głęboko to nie te 24"

)
Jak z tego widać do 0.5 "gleby" są za. U mnie na przykład w sobotę skorupa gliny była taka że do sadzenia musiałem używać kilofa do głębokości 30 cm. Potem szło latwiej. Ale kiedy kopałem fundamenty odkryłem spory ciek wodny na mojej działce na głębokości ok 1,2 m.
Jeśli podobne cieki są w strefie winorośli gwarantowało by mi to dopływ
składników. Na razie tak jak pisałem nawożę 1 i 2 rok a potem obserwuję.
Ciekawe jak nawożenie wpływa na jakość wina. Może w tym się kryje tajemnica ich podejścia. No ale przecież oni do wybrednych nie należą. Przecież podkładki krytykuje się za nadmierny wzrost to może i nawozami
jest podobnie. Oczywiście tylko sobie tak teoretyzujemy.
Stany to kraj o praktycznie każdym typie klimatu
i uprawy winorośli od NY do NM. Dlatego każdy uniwersytet stanowy wydaje swój guide. Oczywiście w każdym który mi wpadł w ręce można
znaleźć dawki nawozów ale z reguły okraszone takimi jak cytowane tekstami.
Niezmiernie mnie interesuje jak to robią inne winiarskie kraje. (bariera językowa) Ze zdjęć wynika że sporo "plantatorów" stosuje do tego nawadnianie kropelkowe.
No ale jaka jest jego skuteczność gdy gleba jest tak gorąca?