Tu jest link do artukułu Piotra Stopczyńskiego o Oregonie:
http://www.magazynwino.pl/pl/133_swiat/ ... latek.html.
Wynika z niego, że Oregon to typowy cool climate ("wiosenne i jesienne przymrozki, mroźna, czasami śnieżna zima, wiatry, niewielka liczba godzin słonecznych, opady deszczu oraz krótki okres wegetacyjny..."), stąd te różne zabiegi. Jeśli chodzi o odmiany, to w najważniejszej i największej apelacji (dolina Willamette) króluje Pinot Noir (90% nasadzeń).
@zuzek: pierwsze wybijają oczywiście pąki położone najwyżej (najdalej od nasady).
Jeśli chodzi o cięcie z "kicker canes", to w przypadku pojedynczego Guyota z czopem zastępczym widzę to tak, jak na załączonym obrazku (wariant 2 w podównaniu do zwykłego cięcia Guyota - wariant 1). W przypadku, gdy stosujemy Guyota bez czopów zastępczych, to "łozę rezerwową" usuwamy oczywiście w całości. Nie wiem, jak by to dokładnie wyglądało w przypadku Royata, ale zdaje się, że - jak napisał Zuzek - po prostu tniemy początkowo dłużej (sądzę że nawet na 5-6 pąków), a po przymrozkach skracamy do 2-3. W praktyce ja coś takiego zrobiłem w zeszłym roku, gdy mój Casenave w międzyczasie przestał przypominać Casenave'a a w dodatku po nauczce z przymrozkami w 2009 r. postanowiłem właśnie zostawić dłuższe łozy i po przymrozkach je przyciąć. Jednak w 2010 r. pogoda spłatała mi figla i nie miałem przymrozków. Potem skróciłem łozy i zafundowałem sobie w ten sposób skrócenie okresu wegetacji. Bo trzeba pamiętać, że taki jest skutek uboczny tych zabiegów.
Znalazłem zresztą wreszcie wątek, który był kiedyś poświęcony takiemu cięciu i pod którego wpływem zresztą tak zrobiłem w roku 2010:
uprawa/maksymalnie-pozne-ciecie-wiosenne-t5691.html. jak by nie patrzzeć chodziło o pozostawienie "kicker buds".
I jeszcze jedno w kwestii tłumaczenia: "count buds" to chyba jednak "płodne pąki" a "non-count buds" - niepłodne. Z innego filmiku OSU wynika, że "non-count bud" jest "nieliczony", bo jest niepłodny.