Mcin napisał(a):
No i znowu zmiana pory roku.
Latorośle drewnieją nawet na 0,5 m, kolory liści już tez zaczynają się pojawiać. Chłodne poranki.
Temperatury umiarkowanie przyjemne +25/+13st. C. W nocy spadło 3 cm deszczu, po suszy i upale ani śladu.
Zaczynają kwitnąć astry i morcinki, a dynie mają już pomarańczowy kolor, śliwki węgierki dojrzałe od tygodnia.
Brzuchy nasze i os pełne winnych gron, ostatnich brzoskwin i malin.
Jesień najdłuższa pora roku - klimatycznie u nas na Dzikim Zachodzie pewno od września do grudnia...
W gąsiorkach warzy się szlachetny trunek z winorośli.
Jesień idzie nie ma na to rady...
Mcin, u mnie identycznie. W sobotę wieczorem i przez całą noc padał deszcz. Wczoraj, po słonecznym i bardzo ciepłym dniu wieczorem znowu zaczęło padać. Drewnienie winorośli przekroczyło w niektórych krzewach nawet poziom 1m. Brzoskwiniami również się objadamy, a tym bardziej, że znajoma z pobliskiej wsi obdarowała nas dużą dostawą z własnych drzew. W niektórych sadach i ogrodach pod Brzegiem brzoskwinie wcześniejszych odmian już w połowie sierpnia zebrane. Maliny mam późne, które rodzą owoce do pierwszych dni grudnia, a po węgierkach (poniemieckich w Kościerzycach) zostało już tylko wspomnienie, ale lawenda kwitnie nadal.
U mnie Riesling na krzewach czeka na zbiór na nastaw, a pozostałe odmiany słodkie, że aż mdłe.
Poczekajmy jednak do astronomicznej jesieni. Dziennikarzom, jak to zwykle bywa, pomyliły się pewne definicje. Mówiąc o jesieni, mieli na myśli zapewne jesień klimatyczną lub fenologiczną, a nie astronomiczną, która zaczyna się w dniu równonocy jesiennej. No, to jest tak, jak z podawanymi przez pogodynki "temperaturami w cieniu". Wszak już dziecko w szkole podstawowej wie, że temperaturę powietrza mierzymy w cieniu.