Szanowne Grono:
sadzonki gołokorzeniowe
wsadzone w mieście w grunt tej jesieni nie dostatecznie głęboko - słaba ziemia, z gruzem, dłubałem ile miałem sił - jestem amatorem w mieście i mam ograniczony czas, sadzonek nie będę przykrywał ziemią na zimę, widziałem fotki na fb że ktoś nakłada plastikowe butelki i to podsypuje ziemią - rozważam taki scenariusz, żeby zminimalizować robotę
Pytania: Plan A: czy jeżeli butelki (1,5l) i ziemia (ziemia nie przykryje całej butelki, może tak do połowy), to czy butelka winna mieć otwór u góry, czy może zakręcona na szczelnie? jeżeli wcale nie okrywać, to czy pąki tych sadzonek winny w przybliżeniu przetrzymać mrozy takie nominalne z oficjalnych zestawień mrozoodporności? Spodziewam, że nie będzie aż tak dobrze? Ale czy ktoś ma doświadczenia, że nie okryte wymarzły nawet przy nie znacznych mrozach.
Plan B: tylko butelka (bez ziemi) odkręcona z luźnym korkiem - czy nie powstaną w środku złe w jakimś sensie warunki dla rozwoju? I jeszcze tylko butelka ale w wersji dla sadzonki która wsadzona była wiosną/latem, czyli miała już liście itd - czy pod butelkę? - wtedy konieczność skrócenia takiej tych wszystkich pierwszorocznych latorośli - czy czekać na zapowiedź silnych mrozów z zapasem butelek, czy teraz ciąć na 2-3 pąki i pod plastik.
Część będę chciał prowadzić po istniejących już płotach, gdzie nie mam zasię płota tam na głowę.
Będę wdzięczny za każdą konstruktywną uwagę, docenię również te krytyczne
|