To nie jest żadna półprawda tylko fakty. W ścinkach bytuje cała masa różnych grzybów, zarówno saprofity jak i formy przetrwalnikowe patogenów roślin.
Pierwszy przykład z brzegu, który nas dotyczy - mączniak prawdziwy winorośli według wikipedii:
Cytuj:
Formy przetrwalnikowe mączniaka prawdziwego, w postaci owocników tzw. kleistotecjów (otoczni), zimują na powierzchni porażonych organów pod łuskami pąków i na powierzchni zdrewniałych pędów[2]. Wiosną z rozwijających się pąków grzyb przenosi się na młode latorośle.
Czyli autor pomysłu ma pewną bazę tych źródeł infekcji pierwotnych bezpośrednio na swoich roślinach i chce ją jeszcze powiększyć dosypując ich bezpośrednio pod roślinę.
Zabiegi wczesnowiosenne fungicydami w okresie bezlistnym mają za zadanie właśnie ograniczyć liczbę żywych zarodników które mogą zaszkodzić gdy ruszy zielone. Dobrą praktyką jest też oprysk mocznikiem na jesieni - pobudza rozwój grzybów saprofitycznych na opadających liściach i resztkach i w ten sposób ogranicza miejsce bytowania form przetrwalnikowych.
Rozsypując ścinki trawy w winnicy robisz dobrze, i nie zauważasz zwiększonej presji patogenów na winorośli - bo w tej trawie zwyczajnie ich nie ma, zamiast mączniaka prawdziwego winorośli tam znajdziesz przykładowo mączniaka prawdziwego traw, który nie atakuje winorośli. Oczywiście są też jakieś gatunki polifagiczne które mogą zaatakować również winorośl (np. grzyby z rodzaju Fusarium), ale nie stanowią one póki co większego zagrożenia dla winorośli. Natomiast sypanie resztek tej samej rośliny to zwyczajne proszenie się o kłopoty... Jednym z problemów przy uprawie roślin w monokulturze jest właśnie kompensacja chorób tych roślin, a tu będzie dokładnie ten sam efekt, tylko w trybie przyspieszonym.