Muszę cię pochwalić, ale i poprawić
Trzecia pani- to zaplatanie, czwarta- najmłodsza to przeciwniczka podlewania, swoją drogą miała w winnicy ciekawą ziemię- czerwoną.
Pierwsza, była taka troszkę chłopczycowata

i sporo mówiła o polowaniu.
Ta pierwsza winnica była chyba gdzieś na północy Włoch bo całkiem nieźle trzeszczał śnieg pod butami.
O tyle ciekawe, że przejęła winnicę, z tego co zrozumiałam i zapamiętałam, dość zaniedbaną.
Krzaki solidnie zarośnięte. Jednak okazuje się, że w przypadku winorośli nie jest to tragedia.
Druga winnica, pani w średnim wieku też, pokazywała przywiązywanie pędów winorośli za pomocą witek wierzbowych.
Pieknie wspominała ojca i mówiła też pięknie o winie. Mówiła o cięciu w formie dzbana.
Trzecia pani też w średnim wieku, właśnie zaplatała pędy na drucie i wyjaśniała nawet, dlaczego to robi.
Po za tym sporo powiedziała o stosowanej pokrzywie i tu wnoszę z krajobrazu( pokrzywę ścinała mam wrażenie na północnym zboczu porośniętym świerkami. ), że to raczej nie Sycylia. Też pięknie mówiła o tacie, który zaraził ją winiarstwem i zostawił nie tylko winnicę, ale i stare wina.
Czwarta, najmłodsza, b.ładna ( taka kobieta z krwi i kości

) krytykowała podlewanie. Sporo mówiła o cięciu.
Prowadzi swoje winorośle solo przy paliku i stosuje formę gobelet. I to było na Sycylii.
I zgadza sie
gronkowiec bardzo dobrze zauważyłeś, że z wielkim uczuciem do tego podchodzą.
gronkowiec a bardzo to ciekawe, ze ktoś tak prowadzi u nas winnice, czyli zaplata pędy na najwyższym drucie.