Profanacja, to może nie jest, ale gadżet zapewne kosztowny (może podaj cenę, żeby się do niej jakoś ustosunkować) i zupełnie nie potrzebny - IMO. Po krótkim czasie się znudzi i będzie zagracać dom.
Jak ktoś chce robić wino, to zazwyczaj najpierw poczyta trochę teorii, potem zabiera się do dzieła. Kombinuje, eksperymentuje i dobrze się bawi na każdym etapie. Ten gadżet eliminuje wspomnianą zabawę, a w to miejsce wprowadza zabawę smartfonem. Również eksperymentowanie jest zredukowane do minimum. Brak też tu dreszczyku emocji, że może coś się nie udać. Wybitnego wina w 3 dni, to bym się nie spodziewała, ale za to szybko i łatwo - może dla niecierpliwego dzieciaka się nadać.
Jak ktoś chce się napić wina, to idzie do sklepu po kilka butelek wina. Zapewne cena tego bajeru wystarczy na te kilka butelek w średniej cenie.
To jak z pytaniem, "czy można kartofle wozić mercedesem?". Ano można - tylko po co?
...ale w sumie kto bogatemu zabroni...
