Mam doświadczenia z dwiema glebogryzarkami: stareńką Hondą, szerokości 65cm i nową MTD, szerokości 45cm.
Honda, choć stara, spisywała się znakomicie, nawet na twardej, zbitej, gliniastej ziemi. Pewnie swoje robiła waga (jakieś 60kg), ale bardziej to "coś", co mają w sobie kulturalne, dobrze zaprojektowane sprzęty. Prowadziła się lekko, prosto, bez większego wysiłku. Nie zakopywała się, a rzucało jedynie na kamieniach. Niestety Honda zdechła.
MTD (37kg) kupiłem nową, znęcony dwuletnią gwarancją. Po krótkiej walce sprzedałem. Na mojej ziemi nie dało się nią pracować w ogóle. Albo obdrapywała ziemię z wierzchu, albo zakopywała sie po oś i stała w miejscu. A potem rzucało nią do przodu i na boki tak, że w końcu musiałbym urąbać jakiś krzak. Masakra pół na pół z beznadzieją. Może i ta glebogryzarka na miękkiej, uprawionej ziemi da radę, ale po co glebogryzać taką ziemię? Zakup nowej, ale taniej (niedopracowanej technicznie, lekkiej, niefirmowej) glebogryzarki okazał się dla mnie bardziej bezsensowny, niż starej, która jednak trzy lata swoje robiła.
Z rozpaczy kupiłem ciągnik - Mitsubishi D1350. To je bajka

, po dwukrotnym glebogryzaniu zarośniętej chwastami ziemi twardej jak beton za ciągnikiem pozostaje czyściutki czarny ugór. Jakieś walające się po ogławianiu kawałki latorośli, patyki, chwasty itp. mieli na kaszankę. Tyle, że glebogryzarkę mam ciut za szeroką i muszę jeździć z dokładnością +/- 10-15cm. To nie je bajka

Zamienię ciągnik na mniejszą Kubotę B5000 albo 5001.
Taka rada, jeśli ktoś planuje zakup ciągniczka z glebogryzarką: całkowita (nie robocza!) szerokość glebogryzarki, mierzona metrówką w najszerszym miejscu, musi być conajmniej 20-30cm mniejsza od najwęższego miejsca między krzewami czy słupami w międzyrzędziu. Jeśli ktoś ma winnicę na mocniej pochylonym zboczu, glebogryzarka musi być węższa o pół metra od międzyrzędzi, a ciągnik z napędem na cztery koła. I nawet wtedy łatwo nie jest.