pepik napisał(a):
beny napisał(a):
Niestety zrobili nas trochę w d?.. w tym Dworze. Z właścicielem mówiłem telefonicznie w piątek i dopołudnia w sobotę. Jeszcze mi potwierdził, iż się cieszy, że wreszcie pogada z ludźmi od fachu (i my także). Jak było, sami wiecie.
Nie zdziwiło by mnie, gdyby gdzieś w sąsiedniej piwniczce ssał winko z kolegami.
Wiedziałem, że tak może być. Pisałem, że najlepiej być w piwniczce typu ?minister?. Bo ci, którzy z tego żyją, niestety, muszą zarobić.
Na przyszłość, jesteście wyszkoleni a najgorzej w tym Dworze też nie było, wina były wyśmienite i atmosfera nie powtarzalna.
Gdybyśmy wpadli na obiad gdzieś do ?lepszej? restauracji, zapłacilibyśmy może tyle samo a odeszli trzeźwi i głodni.
Nasz znajomy gospodarz w Němčičkách też podniósł cenę wina na 50/l. Dlaczego??? Myślę, że to było z jego strony bardzo krótkowzroczne.
To są te szarsze miejsca wyjazdu, ale ekipa i atmosfera to wszystko dużo razy przewyższyła.
Dzięki wam wszystkim
Paweł
Pawle, nie przejmuj się, bo nawet pomimo tego komercyjnego podejścia atmosfera była przewspaniała!
Za to baaardzo sobie cenię(mam nadzieję, że nie tylko ja) wizytę u P. Glosa - byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tymi informacjami które nam serwował na winnicy. Naprawdę wspaniale z Jego strony że się podzielił w pewnym stopniu doświadczeniami o szczepieniu i uprawie!
A całość wraz z degustacją wyszła bardzo przyzwoicie cenowo. Jego wina w większości nie były w moim wypaczonym guście, jednak uważam, że Merlot, M. Morawski i botrytizowany Zweigelt były bardzo dobre.
Odnośnie dyskusji o wyjeździe do Tokaju, to moje zdanie jest takie: Po co się rozdrabniać, tylko wziąć i wybrać się kilkadziesiąt km dalej i odwiedzić naszych bratanków; może z pominięciem samych centrów turystycznych takich, jak Eger, czy Tokaj, ale pozostając w okolicach tych miejscowości. Kolejnym argumentem jest tamtejsza kuchnia - już sobie wyobrażam biesiadę przy kociołku mocno paprykowego gulaszu... Aż mi ślinka pociekła
