zbyszekB napisał(a):
To o czym napisałeś to nie tradycja a tylko historia (...). Tradycja to przekazywanie (m.in.) doświadczeń z pokolenia na pokolenie.
Zbyszku, wyjąłeś mi to z ust. Tradycja to jest know how. To nie jest jakiś stary krzew rosnący u babci w ogródku, którego nazwy nikt nie zna. Ani to, że 150 lat temu w okolicy były winnice. Tradycja jest wtedy, gdy babcia uprawia winorośl, a uczyła się tego od swojej babci, ta od swojej, a teraz ja uczę się od mojej babci. W ten sposób buduje się lokalna toższamość win (o której wspominał MK, że wyróżnia wina europejskie). Z takiej tradycji każdy, kto zabiera się za uprawę winorośli i produkcję wina, czerpie know-how kształtowane przez pokolenia i nie musi zaczynać od zera (choć czasem tradycja bywa nawet balastem).
My wszyscy jesteśmy nowicjuszami, w większości samoukami. I to nie problem. Uczmy się od lepszych, zbierajmy doświadczenia. Nowozelandczykom do budowy światowej renomy nie potrzebna była żadna "tradycja", tylko kilkanaście/-dziesiąt lat wytężonej pracy.