Nie ma na świecie win, produkowanych bez zastosowania technologii (nawet, jeśli ktoś gniecie owoce gumofilcami, fermentuje bez użycia selekcjonowanych drożdży w starej beczce po kapuście, tłoczy przez pieluchę a butelki korkuje pięścią - to też technologia, tyle, że... dziwna). A dobre wina powstają z dobrych owoców, przy zastosowaniu właściwej, dobrej technologii.
W Europie, ale i w większości krajów Nowego Świata, zarówno szaptalizacja, jak od- czy dokwaszanie, poziom SO2 i w ogóle WSZYSTKIE praktyki enologiczne są ściśle unormowane przepisami. Nie ma tu żadnej wolnej amerykanki.
Nie ma też win, bez SO2, tak, jak nie ma win bez drożdży - nawet, jeśli winiarz, nieświadomy roli dwutlenku siarki nie doda go w procesie winifikacji, drożdże wytworzą go same - niektóre sporo, nawet 20mg/l.
Niestety, pasjonaci, często kompletnie nieobeznani z technologią winifikacji, nijak nie są w stanie poradzić sobie z plagami 1 i 2, a wina z wyraźnymi oznakami 3 to ich wizytówka.
Takich win mamy niestety w Polsce sporo, a dyskusja, czy mają kosztować 7, czy 40 zł jest bez sensu - one nie mają kosztować nic, bo nie powinny nigdy trafić do sprzedaży.
To, że konsumenta nie interesują koszta i wszelkie kłopoty producenta/sprzedawcy, jest oczywiste. Ale interesują producenta. I jeśli ten koszt wynosi np. 20zł/butelkę, to albo wino będzie kosztowało więcej (30? 40?), sprzeda się i producent zarobi i przeżyje, albo się nie sprzeda i producent padnie. Przecież nikt zdrowy na umyśle nie sprzeda niczego poniżej kosztów - wtedy padnie z całą pewnością. I to szybko.
I to jest tzw. "oczywista oczywistość" - bardzo krótko podsumował to Darchom, pisząc: Konkluzja jest taka - produkcją dobrego wina powinni zająć się profesjonaliści tak samo jak jego sprzedażą.
_________________ Napisać można o winie z każdej odmiany - zrobić - nie.
|