Moje zdanie na temat tego krzaczora w donicy jest takie: jakiś plantator chciał sobie wymienić stare nasadzenia na plantacji, więc wykopał i zamiast spalić, powsadzał w doniczki, żeby opchnąć jako bonsai.
Dodatkowy zysk z wymiany nasadzeń.

Że niejadalna? Z całą pewnością musiała być dość mocno opryskana na wyjściu z winnicy. A że mączniaki już się rozpanoszyły? Nie ma ŚOR działających w nieskończoność. Jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś czymkolwiek w sklepach opryskiwał rośliny przeciw chorobom i pasożytom.
Cena promocyjna? No tak - lepiej wypchnąć to za pół ceny, niż zostać z tym na zimę. A swoją drogą, jakie muszą mieć marże w tych sklepach, skoro można obniżyć cenę aż o połowę...
Chesz, kupuj. Kto bogatemu zabroni?
Takiego grubego pnia długo się nie dochowasz w naszych warunkach. Może to i ozdobne, ale z całą pewnością praktyczne nie będzie. Tylko, czy ozdoba musi być od razu praktyczna?
Czy przetwa zimę? To zależy jak zabezpieczysz.
Czy będzie chorować? Jak nie opryskasz, to będzie.
Chcesz mieć na balkonie? No, możesz, ale czy chcesz robić opryski na balkonie?
Jak chcesz mieć owoc, to kup lepiej młode sadzonki i sobie je poprowadź od początku w ogrodzie. Sadzonki sobie dobierzesz wg własnych preferencji i możliwości siedliskowych. Jak się postarasz, to też sobie ozdobnie poprowadzisz i będzie cudnie

P.S. Jesienią wywalałam kilka starych krzewów. Rozdawałam gratis w zamian za pomoc w wykopaniu. O ja głupia! Mogłam bonsaja z tego zrobić i opchnąć po stówce
