jano napisał(a):
Jak kolega napisał odmiany tej rodziny mogą się bardzo różnić ,jedne są akceptowalne a inne odrzucają swoimi lisimi posmakami. Warto spróbować pewnych kompromisów i nasadzać odmiany mieszańcowe mające w swoim składzie geny labrusci z których można zrobić niezłe wino a mają dobry smak jako deserówki.
Warto jednak się określić i starać się wgłębić w forum po wiedzę dotyczącą charakterystyki odmian i ich możliwości pod kątem naszych oczekiwań.
Ps.Jeśli kol. optuje wokół rozmnażania Concorda to czy nie lepiej sięgnąć po odmiany już zmodyfikowane przez Swensona?
polityka-obyczaje/piramida-plotowo-stodolowa-t6338.html____________________
Pozdrawiam - Janek
Nic dodać, nic ująć, świetne ujęcie tematu, labrusca (w szerszym rozumieniu tego słowa) labrusce (bardzo) nie równa, więc nie ma co kierować się obiegowymi uprzedzaniami wrzucać całości odmian z tej grupy do jednego wora z negatywnie brzmiącą etykietą, moim skromnym zdaniem oczywiście.
-- poniedziałek, 19 listopada 2018, 14:10 --
krisu09 napisał(a):
Tutaj rodzi się moje pytanie. Jeżeli odpowiada mi Fredonia to gdzie znajdę podobne smaki i aromaty? Poszperałem trochę i zastanawiam się teraz nad uprawą takich odmian jak:
Concord
Alwood
Ontario
Reliance
Venus
Zilga
Canadice
Buffalo
Jeśli szukasz czegoś bardzo zbliżonego do Fredonii, to odpowiedź jest prosta - Alwood - bezpośrednia jej pochodna, tylko trochę bardziej "rozcieńczona" labruska (87,5 % v. labrusca, wobec blisko 94 % Fredonii). Mnie tam osobiście jej smak i konsystencja owocu odpowiada, powiedzmy, tak średnio - dość silny posmak lisi z pewną nutką owocową, to tego spory glut i gruba skórka, którą trzeba raczej wypluć przy jedzeniu. Jednak dla mniej wybrednych konsumentów, którzy nie mieli okazji degustować zbyt wiele odmian, okazuje się być całkiem zadowalający. Do tego odmiana ma swoje zalety: praktycznie zupełna odporność na choroby, umiarkowany wzrost (nie zajmie za wiele miejsca, można spokojnie uprawiać w szpalerze), plenna, regularnie owocuje i niezawodnie dojrzewa każdego roku nawet w gorszych lokalizacjach, gromadzi też dużo cukru (słodka, ale nie mdła). Tak się nawet zastanawiałem, czy nie dałoby się jej wykorzystać na jakieś domowe przetwory, np. dżem czy galaretkę. Z tym że jakiegoś specjalnego zapachu to ona już nie ma, przynajmniej ja go nie wyczuwam.
Ontario moim zdaniem odznacza się nieco silniejszym zapachem, ale jak dla mnie większość cech uprawowych jest już gorsza, a da się zjeść tylko bardzo dobrze dojrzała.
Concord zdecydowanie za późny, do tego gorszy w smaku od Alwooda - tu bym sobie zupełnie odpuścił.
Reszty nie znam na tyle dobrze (albo, jak Zilgi, nie znam wcale), by rekomendować też czy odradzać, doszły mnie tylko słuchy, że np. Buffalo to nic specjalnego, odmiana bardzo zbliżona do Isabelli, z kolei w przypadku Canadice musisz wziąć pod uwagę jej relatywnie niewielką plenność - musisz uzbroić się w cierpliwość i zapewnić jej naprawdę sporo miejsca, by zebrać jaki taki plon.
Z odmian "piramidowo-stodołowych" z ręką na sercu mogę polecić Fabel i Jukkę - czytaj więcej w odnośnym wątku.
Z odmian, nazwijmy je, labruscopochodnych, w pierwszym rzędzie V 68021.
Aha, jest jeszcze coś takiego, jak Armałaga (hybryda z dużym udziałem v. labrusca i do tego v. lincecumii) - odmiana w typie Ontario, tylko wyraźnie większe grona i owoce, do tego bardzo plenna. Nawet w tym roku to próbowałem, ale, przyznam, nie przypadła mi smakowo do gustu, może dlatego, że owoce pochodziły z bardzo przeciążonego krzewu, do tego jeszcze zacienionego. Zamierzam mimo wszystko przetestować.
Aha, warto by jeszcze pochylić się i nad takimi odmianami, jak choćby Anansnyj Rannyj, Supaga i Suvile (czy też Sukribe), Mars (też chyba nieco labruskowata), nie zapominając też oczywiście i oi SR.