W tym roku żegnam się definitywnie i nieodwołalnie z następującymi odmianami:
1. Nimfa (Aurora x Velteliner Rouge Precoce): no ma kilka zalet uprawowych: silnie (ale nie za silnie) rośnie, dobrze drewnieje, co najmniej przyzwoita mrozoodporność, plenna, całkiem smaczne owoce - ale w mojej lokalizacji ewidentnie zbyt późna na wino (a trzymać ją jako "przyszywaną" deserówkę nie ma większego sensu), do tego okazała się dość mocno podatna na mp., a koniec końców jest wiele lepszych odmian na białe wino; 2. KR 87-3: dziwaczny smak, nie do zaakceptowania nawet dla niewybrednych - nie da się praktycznie tego zjeść, może nadałaby się na jakieś domowe przetwory, np. dżem, galaretkę, ale na domiar złego za bardzo (u mnie przynajmniej) podatna na mrz. - słowem szkoda zachodu; 3. Kay Gray: zasadniczo jw. - tzn. brak wymiernych korzyści uprawowych. Tu owszem smak do zaakceptowania (w kategorii "pancerniaków" przynajmniej), do tego dochodzi wzorowa niemal odporność na choroby grzybowe - ale nie wiadomo jak to ciąć, bo rośnie jak chwast, a na krzewie trochę niewielkich gronek... Trzymałem kilka lat głównie przez sentyment dla twórcy, ale zajmuje za dużo miejsca, musi go zwolnić dla innych, zdecydowanie lepszych odmian; 4. Nojret: nie wiedzieć do końca czemu postanowiłem to testować. Dalsze testy już jednak bezprzedmiotowe - u mnie odmiana zdecydowanie za późna; 5. ES 9-7-48 (zwana też niekiedy Aldeminą): wczesna, a nawet bardzo wczesna, wzorowa odporność - co z tego, skoro zalatuje nachalnie labruską, w smaku owoce trącą mi wręcz Betą. Może i wychodzi z tego różowe wino, nie zamierzam go jednak próbować; 6. Riton: zdecydowanie za późna jak na moją lokalizację, odporność na mrz. również poniżej tego co stoi w opisach, ponadto, jak w przypadku Nimfy, są znacznie lepsze; 7. Nadiożnyj: zbytnia podatność na mrz. - może i ogólnie niezła odmiana, ale jest naprawdę wiele innych, dużo odporniejszych, a nie mniej ciekawych deserówek.
Już wcześniej pozbyłem się m.in.: 1. Muskat Odeski: smak mi owszem bardzo odpowiada (nie wiem jak byłoby z winem, bo zdążyłem zrobić tylko sok), ale to odmiana dość kapryśna, a przede wszystkim nie na moją ciężkawą ziemię; 2. Eszter: sama mi padła, nie sadziłem powtórnie, bo smakowo to nic takiego, pomimo odporności na grzybki; 3. St. Croix i Sabrevois: strata czasu i miejsca - obie "wysiadają" nawet przy Marszałku i Leonie; 4. Agat Doński: z powodu ogólnie wiadomego; 5. Einset Seedles: zbytnio landrynkowata, do tego kiepska plenność;
W kolejce do szpadla (ewentualnie przeszczepienia): 1. Głasza: wizualnie owszem ładna, gabaryty też OK, ale smak już taki sobie, do tego podobnie lubi dość mocno łapać mp.; 2. Arocznyj: smak zdecydowanie nie w moim guście, poza tym nie zaowocował mi porządnie ani razu, trzeba by było starannie okrywać go na zimę (bo to chyba "amureniec"?), jak dla mnie nie wart zachodu; 2. Alden: no ileż to można się z nim męczyć... 3. Saturn: również łapie mp., ale w tym roku widać pewną poprawę, więc może coś jeszcze z niego będzie; 4. Muskat Niny: przypadek jw.; 5, Summersveet: w tym roku pierwsze owocowanie - i jestem raczej rozczarowany, jest wiele lepszych, tzn. smaczniejszych nawet wśród labrusek;
A propo jeszcze dyskusji kilka watkóv wyżej, dołączę się do obrońców dobrego imienia SR. Podzielam absolutnie zdanie, że to jedna z najsmaczniejszych labrusek, jak dla mnie zaraz po V 68021 (smakuje mi lepiej niż liczne odmiany z teoretycznie wyższej półki). Uprawowo też całkiem OK, z tym że u mnie potrzebuje zdecydowanie przewiewnej lokalizacji - w innym wypadku pada ofiarą mrz.
|