I ja wykopuję (ewentualnie przeszczepiam) kilka odmian, pomimo że zawsze podchodzę do tej czynności z wielkimi oporami. Trzy z nich to odmiany całkowicie niszowe: 1. KR 87-3 - mimo że nie jestem absolutnie wybredny, nie podchodzi mi zupełnie smak owoców tej odmiany. Do tego młode przyrosty są (w moim siedlisku) regularnie infekowane przez mrz. Dwa "grzechy" na raz wykraczają zdecydowanie poza ramy tolerancji dla tego pokroju odmian "płotowo-stodołowych". Szkoda zwyczajnie miejsca. 2. Kay Gray - kolejna odmiana labruskowata, tym razem pancerna w zasadzie na wszystko, a owoce przy pełnej dojrzałości nawet dadzą się zjeść. Niestety zdecydowanie niezadowalająca plenność przy zdecydowanie zbyt silnym wzroście (w moim siedlisku, na ciężkiej glebie), którego ewidentnie nie potrafię opanować (może po części wskutek nieumiejętnego cięcia). Dlatego muszę się koniec końców z nią pożegnać mimo mojego bardzo, powiedzmy, wyrozumiałego stosunku do labrusek i całego sentymentu dla jej twórcy, zwłaszcza że planuję uprawiać odmiany pochodne - Louise Swenson, a być może także i Brianę. 3. Nimfa (Aurora x Velteliner Rouge Precoce) - ma owszem swoje zalety: silny (ale nie za silny) wzrost, naprawdę sporą odporność na choroby i co najmniej przyzwoitą na mróz (tak mniej więcej do - 25 0 C, może nawet nieco więcej), także nieporównanie większą trwałość jagód w porównaniu do Aurory. Niestety dla mojego siedliska jest ewidentnie zbyt późna, by ją rozpatrywać na poważnie na wino, a z samego smaku owoców trudno wnosić, by wyróżniało się ono czymś szczególnym. Zdecydowanie ustępuje choćby takiemu Kamieńskiemu, także jako ogólnoużytkowa. W ogóle to jest dużo lepszych, bardziej perspektywicznych (jasnych) odmian. Także i w tym wypadku zostawiam sobie zresztą mocno zbliżony genotypem Rakisz, skądinąd tylko jeden krzak do bezpośredniej konsumpcji (mam jakieś szczególne upodobanie do wielu odmian z definicji przerobowych). 4. Tu może popełnię swoistą herezję, ale muszę też niestety pożegnać się i z Muscarisem. Smak owoców tej odmiany owszem bardzo mi odpowiada, ale 1)dla mojej trudnej lokalizacji również ewidentnie zbyt późna jako winna, mimo całkiem sporej żywotności wymagałaby też regularnego okrywania na zimę, do tego dochodzi jeszcze relatywnie niewielka wydajność soku. Ponadto (u mnie) wyraźnie bardziej podatna na mrz. od rodzica Solarisa, co uwidoczniło się szczególnie w tym trudnym sezonie, przy wyjątkowo dużej presji tego patogenu. Zastrzegam się oczywiście, że jest to tylko mocno subiektywne odbicie moich osobistych upodobań i preferencji, gdybym miał lepszą lokalizację, zapewne zdecydowałbym się na uprawę. Już wcześniej wykopałem m.in. Nachodkę - u mnie dojrzewała najwcześniej tak na połowę października, mało plenna, w smaku nic szczególnego (a miał być posmak hibiskusa); Einset Seedles - zbyt "landrynkowata", niezadowalająca plenność; Siostrę Vannesy - głównie z powodu "bezpłciowego smaku" przy również nie za wielkiej plenności; V 64035 - w tym wypadku smak nawet całkiem niezły, moim zdaniem lepszy niż to sugerują oficjalne opisy, coś jakby skrzyżowanie Jutrzenki z Aldenem, zadowalająca plenność i przyzwoita mrozoodporność, niestety również nieco zbyt późna i zbyt wrażliwa (jak dla mnie) na mrz.; Arocznego - wiem, że wielu go lubi, ale mnie jakoś nie mogłem się do niego przemóc, poza tym regularnie mi podmarzał; Medinę - całkiem fajna odmiana, odporna na choroby i naprawdę smaczna (traktowałem ją jako deserową), niestety również zbyt późna, padła zresztą sama w rezultacie powodzi, i nie widzę większego sensu sadzić tego ponownie; Muskat Odeski - ten sam przypadek, ale tu zastanawiam się, czy nie posadzić paru krzaczków, tym bardziej że mam wreszcie znacznie suchsze stanowisko; Biancę - odporna, ale (w moich warunkach) ani to na wino, ani na deser - odmiana ewidentnie dość wymagająca termicznie; Eszter - odmiana odporna na choroby, ale w smaku nic szczególnego, do tego małe jagody; Regenta - nie jest zły, ale osobiście mnie nie zachwycił, wolę iść na "łatwiznę" (i na NN oraz TA) W kolejce do wykopków czekają zaś m.in. Nojret i Pannon Frankos - zapowiadają się jako wyraźnie zbyt późne jak dla mnie, nadto ten drugi dość ciężko zniósł zimę (to jednak "amureniec"!), także Alden - podobny przypadek, do tego smak co najwyżej średni, ale tu odkładam szpadel jeszcze o rok.
|