Bardzo ciekawa i intrygująca sprawa z tym Dublanskim (Dublanskijem, czy jak mu tak po ukraińsku). Nieoceniony p. Piątek wyciąga z kapelusza, a właściwie z oficjalnego niebytu kolejne ciekawe odmiany, o których w rodzimym winoroślowym światku, zwłaszcza tym już nieco sprofesjonalizowanym, było przez długie lata całkiem głucho. Nazwisko, rozgałęziony kontakty i niezwykła pasją robią jednak swoje. Czytam co nieco o tym Dublanskim i dowiaduję się m.in., że nazwa odmiany pochodzi od przedmieść Lwowa, gdzie został znaleziony przez ukraińskich winogrodników. Przed II wojną mieściła się tam Akademia Rolnicza, naturalnie w tamtych czasach jeszcze polska. Zajmowała się ona m.in. obserwacją i badaniami różnych gatunków roślin sadowniczych i wspomniany kultywar pochodzi wedle wszelkiego prawdopodobieństwa właśnie z jej kolekcji pomologicznej. Ciekawe (choć nikt już zapewne tego nie ustali), czy został tam własnie wyhodowany, czy też sprowadzony z zewnątrz, a jeśli tak, to skąd? Jeszcze bardziej ciekawe i intrygujące, że nie został już znacznie wcześniej rozpowszechniony, bo walory użytkowe odmiany wypadają w teoretycznych opisach naprawdę dobrze, co potwierdzają zresztą praktyczne obserwacje samego RP, jak i Roberta R. Być może odmiana ta powstała (została sprowadzona) do Dublan niedługo przed wojną, a po jej wybuchu zarówno sama akademia, jak i jej żywy skarby poszły w ruinę, a następnie w zapomnienie. Mniej więcej podobny jest życiorys i dotychczasowa "kariera" odmiany Kamieński(j), znalezionej w prawdopodobnie okolicach Kamieńca Podolskiego, przypuszczalnie polskiej hodowli, która po wojnie zawędrowała aż po Moskwę, ale w Polsce nikt o jej istnieniu nie miał pojęcia, i dopiero p. Piątek przywrócił ją do życia. Tak się złożyło, że wszedłem w posiadanie Kamieńskiego dzięki życzliwości Zdzisława "Gronkowca" - znanego propagatora innej wspaniałej odmiany NN Gronkowca lub Hybryda z Karpicka. Że jednak dość kiepski ze mnie majster i do fachu do końca jeszcze nie przyuczony, nie stworzyłem widać Kamieńskiemu najlepszych warunków do egzystencji i wzrostu, stąd pierwsze owocowanie wypadnie (jak nie dojdzie do jakiegoś kataklizmu) dopiero za rok. Na razie mogę napisać, że jest to odmiana prawdziwie pancerna, w zasadzie można, zdaje się, uprawiać spokojnie bez oprysków. Ale to wszelako w żadnym razie nie muszkat, tylko odmiana na wino bardziej lub mniej przypominające Rieslinga, więc kończę już tą przydługą dygresję. Z innym mało znanych odmian muszkatowych winniczych niezły jest też ponoć (w sensie niezawodności, odporności na mróz i choroby - a więc cech bardzo istotnych zwłaszcza dla osób zaczynających dopiero przygodę z winoroślą) Muskat Niny, choć nie jest nadmiernie aromatyczny. Nie zdążyłem osobiście wypróbować, ale sprowadzam tej jesieni. Może ktoś napisze parę zdań o tej odmianie.
|