Odnośnie tego co napisał Misza o winie Romana to należy dodać poprawkę że Roman potrafi zrobić dobre wino nie tylko ze zgniłego pomidora, jak już kiedyś napisano, ale wg. mnie nawet ze starego gumofilca.
To co pokazał Roman ze swoich mikro nastawów szczególnie w przypadku win białych z odmian które trudno podejrzewać o taką jakość to było w Wygięzłowie prawdziwe mistrzostwo świata w zakresie umiejętności technologicznych.
Dodam że Roman przywiózł zaskakująco dobre wino z Frontenaca, moim zdaniem lepsze od jego Marquette.
W ostatnich latach chyba jak niewielu forumowiczów miałem okazję degustować wiele win z Marquette, z bardzo różnych siedlisk.
Moja opinia poza degustowanym kilka lat temu winem Mariusza (manuns) z Marquette które było bez absmaków ripariowych (zresztą Mariusz zrobił także dość dobre wino z NN) jest taka że niestety we wszystkich winach z Marquette są wyraźne absmaki ripariowe, często bardziej nieprzyjemne niż MF czy LM.
Jednocześnie miałem okazję degustować wiele LM i MF oraz te odmiany w wersji cuvee, dobrze zrobione LM zwłaszcza po dłuższym leżakowaniu dla mnie jest sporo lepszym winem niż wino z Marquette. Przykładem są wina różnych roczników z Krokoszówki Górskiej, czy wina od Rafała Steca, a zwłaszcza jego wybitne jak na polskie warunki (i medalowe) cuvee LM z Rondem.
Moim zdaniem kluczowa dla oceny możliwości uprawy jest opinia Mirka zamieszczona wyżej i opinie o tegorocznym dojrzewaniu Marquette. Podejrzewam że po prostu ta odmiana mimo wysokich parametrów cukru niewystarczająco w Polsce dojrzewa
Dla porządku Marquette w USA jest uprawiane na szerokości geograficznej Węgier, a nawet niżej na mapie, to jest inne słońce, co prawda paskudne zimy i chłodne początki wiosny, ale potem gorące lato i ciepła długa jesień.
Ktoś powie w tym roku super dojrzała i miała niskie kwasy i może wyjdzie z tego dobre wino, ale w tym roku to dojrzały wszystkie odmiany, a taki przykładowy Cabernet Franc przynajmniej jest znacznie mniej podatny na m.p. i gnicie owoców. Więc o żadnej ekologicznej uprawie Marquette np. w moich warunkach nie ma mowy.
Jeśli zakładamy że co roku będziemy mieli dobrze poniżej -30 to ok., ale jeśli w danym siedlisku nie ma takich okoliczności, a takich w Polsce trochę chyba jest, to są znacznie lepsze odmiany hybrydowe o zawartości 50% vinifery, odporne na choroby i z wysoką mrozoodpornością, jak choćby C. Cantor, czy Chancellor.
Przy tym forumowicze uprawiają po kilkanaście-kilkadziesiąt krzewów danej odmiany to nie jest problemem posadzić wczesną viniferę i ewentualnie pomęczyć się raz w roku z okrywaniem łozy mrozowej. Efekt finalny będzie znacznie lepszy, wino robi się prościej, nie trzeba mieć umiejętności Romana w dziedzinie winifikacji.
Po 6 latach uprawy Marquette mogę śmiało powiedzieć że przynajmniej w moich warunkach vinifery są znacznie łatwiejsze w uprawie, a efekt finalny w postaci wina trudny do porównania.