Jeżeli chodzi o stratyfikację to nie wszystkie nasiona winorośli do dobrego kiełkowania jej wymagają. W wielu wypadkach wystarczy przed wysianiem porządnie je namoczyć (24-72 godz.). Są też takie które bez stratyfikacji i to wiem ze swojego doświadczenia praktycznie nie kiełkują (np. nasiona pochodzące od PNP i Magdalenki Andegaweńskiej). Te wymagają przechowywania w stanie wilgotnym przez ok. 100 dni w temp. zbliżonej do 5 st. C. Ogólnie jestem zdania, że akurat na tym etapie nie trzeba za bardzo kombinować. Najwłaściwsze postępowanie to takie które naśladuje to co nasiono winorośli przechodzi w warunkach naturalnych. Nic nie stoi na przeszkodzie wysiać je zimą lub jesienią wprost do ziemi i w taki sposób zafundować im stratyfikację (jedyną wadą takiego rozwiązania są gryzonie, które mogą powyjadać nasiona). Posadzone na odpowiedniej głębokości (ok. 2 cm) nie przemarzną jeżeli będą przykryte śniegiem, a nawet i bez takiego zabezpieczenia jest szansa, że wszystko będzie ok. (na glebach cięższych takich jakie mam u siebie na Podkarpaciu żadnych strat po takim wczesnym wysiewie nigdy nie miałem). Trudno powiedzieć jak będzie to wyglądać na glebach lekkich, które jak wiadomo potrafią głęboko przemarzać i w regionach gdzie w dodatku pokrywa śnieżna zimą bywa dość skromna.
Ujemna już kilkustopniowa temperatura poniżej zera zabija zarodek uwodnionego nasiona bez wątpliwości, a nawet odwodnione nasiono musi oddychać (dostęp do tlenu też jest jednym z warunków stratyfikacji), więc osobiście nie zdecydowałbym się na mrożenie nasion w zamrażalniku i przechowywania ich w opakowaniach próżniowych.
Przechowywanie uwodnionych nasion w warunkach sztucznych jest kłopotliwe (chodzi tu przede wszystkim o pleśnie które łatwo niszczą nasiona), lepiej więc je suszyć i przechowywać w takim stanie do lutego jak to robi Zbyszek (potem 3 miesięczna stratyfikacja) lub tak jak wcześniej wspomniałem do końca kwietnia i wysiać je od razu do szkółki. Zdaje się też, że nic nie stoi na przeszkodzie żeby przechowywać je przez zimę zwyczajnie wewnątrz jagód.
Bez względu na to czy były stratyfikowane czy nie zaczynają wschodzić u mnie w drugiej połowie maja.
Następna sprawa to ilość. Moim zdaniem żeby się poważniej pobawić trzeba mieć do dyspozycji przynajmniej kilkaset krzyżówkowych nasion. W najlepszym przypadku kiełkuje ok. 70 proc, zazwyczaj jest to zaledwie 1/3.
Budzik napisał(a):
Wysiałem dziś trochę pestek z wolnego zapylania i z tej okazji poczytałem trochę o chowie wsobnym i heterozji. Zastanawia mnie czy mając wybraną dobrą odmianę rodzicielską nie byłoby warto nieco ją ustabilizować genetycznie poprzez jedno pokolenie chowu wsobnego (samozapylenie). Z siewek wybrać te, które przejawiają wszystkie pozytywne cechy rodzica (te których oczekujemy). Te cechy mogą być w pewnym stopniu już ustabilizowane. Na tym etapie nie trzeba, a nawet nie należy zwracać uwagę na plenność, żywotność i silę wzrostu, które pogarszają się na skutek chowu wsobnego.
Wybrany kultywar można by następnie skrzyżować z drugą wybraną odmianą, również równolegle stabilizowaną chowem wsobnym. Myślę że w ten sposób można by znacznie zwiększyć szanse na sukces przy mniejszej liczbie siewek.
Ten pierwszy etap - chów wsobny i selekcja wytypowanych odmian byłyby możliwy do realizacji przez wiele osób, co proponował ZbyszekB. Wystarczy odizolować kwiatostany w celu samozapylenia, wysiać nasiona i obserwować siewki. Nie wiem tylko czy mój tok rozumowania jest słuszny
Trochę doczytałem i chów wsobny to nie jest właściwa droga na krótką metę. Pozytywne cechy np. odporność ujawniają się głównie w wyniku heterozygotyczności a więc po zapyleniu krzyżowym. W opisanym przeze mnie przypadku można by selekcjonować dopiero mieszańce F1 dwóch linii chowu wsobnego (jednej lub dwóch rożnych odmian) - zbyt dużo kombinacji. Cykl reprodukcji winorośli jest dosyć długi i raczej nie widzę sensu zajmować się tym amatorsko.
Zjawisko heterozji wykorzystywane jest w hodowli nowych odmian winorośli przynajmniej od kilkudziesięciu lat (np. niektóre słowackie odmiany Pospisilowej). Można też przypomnieć kilka na pewno w jakimś tam stopniu heterozyjnych klasyków powstałych dawno temu, które są wynikiem skrzyżowania dość odległych genetycznie odmian np. Heunisch Weiss z Pinotami czy Traminerem (np. Aligote, Auxerrois, Furmint czy Blaufrankisch).
Kilka lat temu próbowałem przez chów wsobny ustabilizować potomstwo M. Focha. Doszedłem do 3-go pokolenia i dałem sobie spokój (było zbyt mało nasion i nie udało się utrzymać wysokiej odporności na mrz.).
Wiem, że za granicą są prywatni hodowcy którzy ?dociągali? do np. 10-tego pokolenia Pinot noir i wykorzystują takie ustabilizowane osobniki do krzyżówek.
Budzik napisał(a):
Z wczesnych vinifer według mojej wiedzy:
PNP, Gamay Hatif/Precoce/Millot, Noir Hatif de Marseille, Madeleine Noir, Turan, Irsai Oliver, Perła Czabańska, Magdalenka ang., Lignan blanc, Muscat Saumur
Madeleine Noir to synonim PNP. Ja bym tutaj dorzucił jeszcze odmianę wykorzystywaną już w przeszłości do krzyżówek, wczesną o dobrej mrozoodporności i kumulującą bardzo dużo cukru w owocach, mianowicie Malinger Wczesny.