@epiepi
W kwestii robienia wina z odmian z dużym udziałem genów V.labruska.
Problemem w nich jest antranilan metylu, a nie smak i aromat. Smak i aromat są kwestią gustu.
Antranilan metylu jest substancją drażniącą błony śluzowe przewodu pokarmowego. Proponuję poczytać o tym związku chemicznym i jego wpływie na organizm, a dopiero potem podejmować decyzję o wyrobie wina. Robiłam kiedyś wino z takiej labruchy. Niestety, mój żołądek tego nie tolerował. Obecnie robię wino z odmian z przewagą genów V.v. i mój żołądek się nie buntuje.
Odnośnie dosładzania.
Wszystko zależy, co komu smakuje. Europa robi w większości wina wytrawne i nie dosładza tych win, bo sadzi odmiany zbierające wystarczającą ilość cukru w trakcie dojrzewania. Są odmiany, które nawet w polskich warunkach zbierają 25-30 % cukru (a to jest zbyt wiele na wino wytrawne) - np. Solaris, Galanth, czy Marquette. Z tych odmian da się zrobić wina mocne, ale jeszcze trzeba alkohol zrównoważyć kwasem i cukrem, żeby wino było dobre, a nie tylko pijalne. 16% alkoholu przy niskim kwasie i braku cukru nie jest zbyt smaczne, ale śmiało może służyć do upadlania się

Cała sztuka polega na złapaniu równowagi manipulując wyłącznie doborem odmian (konkretnymi możliwościami danej odmiany), terminem zbioru (przy konkretnych parametrach) i sposobem winifikacji, aby otrzymać konkretny typ wina - bez dokwaszania, odkwaszania, czy dosładzania. Najpopularniejsze V.vinifera dają wina o powtarzalnym poziomie jakości i tylko w najgorszych latach (wyjątkowo fatalna pogoda) bywają dosładzane, na co muszą najpierw wyrazić zgodę ministrowie od rolnictwa w danych krajach.
Posadź sobie 10 krzaków Solarisa i zrób wino, a wykarczujesz pozostałe krzaczory, żeby zrobić miejsce dla większej ilości odmian. Mój mąż dał się przekonać do wykarczowania starych labruch już po pierwszym owocowaniu nowych nasadzeń, a wcześniej bronił tych labruch, jak niepodległości
