Co do poruszanych tu kwestii rejestracji winnicy i papierologii, to pozwolę sobie zabrać głos.
1. Opryski - to chyba dobrze, że jeśli mamy pryskać coś, co później będą spożywać ludzie, to powinniśmy wiedzieć technicznie jak, umieć obliczyć dawki, ustalić wydatek opryskiwacza przy danej prędkości jazdy, ciśnienie na pompie, wiedzieć kiedy można, kiedy nie, co robić z opakowaniami, itp. itd. Jeśli chce się jeździć samochodem po drodze, to nikt nie narzeka, że trzeba kursy i egzaminy. Tak na marginesie, to to szkolenie kończy się egzaminem

, ważne chyba pięć lat. Takie szkolenie robi się raz, później do odnowienia są to szkolenia 1 - dniowe.
Każdy opryskiwacz o pojemności z tego co pamiętam większej niż 100l musi mieć przegląd, to chyba tez dobrze, żeby pryskać sprawnym sprzętem, równomiernie, żeby się z niego nie lało, itp. itd. - to żaden problem, nie robi tego PIORIN, a szukasz w wykazie kto w okolicy ma uprawnienia do badania opryskiwaczy sadowniczych i gość, czy gościna przyjeżdża, sprawdza, wypisuje protokół, daje naklejkę, płacisz ustawową stawkę i z głowy.
Pobieranie owoców do badań - to źle? przecież te owoce w formie płynnej będą spożywali ludzie. Chcielibyśmy pić wina z przekroczeniami pozostałości, lub w których poziom glifosatu jest prawie zabójczy?. Masło tu na forum takich, gdzie jak się napisało że randap to nie specjalnie do winnicy, to cię chcieli zjeść???. Mało tu wręcz chemicznych Ali którzy na w czerwcu już powypryskiwali wszystko co mogli? albo leją na zasadzie ten środek użyłem 2x, tylko tyle wolno, to wezmę inny który tez można 2x, a że to ten sam składnik czynny to co tam . . .
Dobrze że do badań biorą owoce a nie . . . . .
To źle że trzeba prowadzić książkę oprysków?? , banalne wpisy co i kiedy, na jakiej powierzchni i DLACZEGO!!. To dlaczego pryskam jest istotne, żeby nie walić chemią bez potrzeby np. na pierwszą zauważona kropkę na jednym liściu w winnicy.
cdn