To że bezdomne koty, to efekt ludzkiej głupoty jest oczywiste. Ale jak już stały się bezdomne to powinno się je wyłapać i umieścić w schroniskach/domach tymczasowych itp tak jak psy. Jakoś miłośnicy psów potrafią zrozumieć że stada "wolnożyjących" (bezpańskich) psów niekoniecznie są dobre pomimo że i szczurów trochę zagryzą, praczem czy norką inwazyjnymi nie pogardzą.
Gmina ma obowiązek dokarmiać, bo takie głupie prawo przepchnięto. Gdyby burmistrz musiał nosić bieliznę na wierzchu, by dało się sprawdzić czy codziennie ją zmienia to też byś bronił przepisu?

Nie muszę kobiety pytać, bo jak wchodzę na podwórko to zaczyna się atak kotów na moje nogi. Wyłapywać? Chyba się schylić i podnieść. W ich temacie jestem chyba nieźle zorientowany. Dwa sierściuchy przywlokła bo się na Dolnym Śląsku kotka okociła (cud kufra, że nikt nie pomyślał by ją wysterylizować, a takie mądre prawo i działaczy tam macie

). Do sterylizacji poszły jak tylko wet uznał że się nadają. Trzeci kot, a raczej kociak został podrzucony w największe mrozy zimą rok czy dwa temu. Jak podrósł też został wysterylizowany. Po potrąceniu trafił pod rentgena i wyszło że ma w sobie śruty - póki co jeszcze nie usunięte. Stawiam że sprawcą jest któryś z okolicznych gołębiarzy.
Czwarty to wiejski staruszek który pojawia się co jakiś czas by dostać leki i się upaść. Ten nie został wykastrowany i nie będzie - to kot bezdomny i niech się nim nawiedzeni kociarze zajmą (huehue, tak jak się zajęli świerzbem i grzybicą).
Jedynie nie chcę wiedzieć ile kasy idzie na weta i karmę, po cóż mam się denerwować.
Sroka zjada kocięta? No to jednak całkiem pożyteczny ptak!
