Misza napisał(a):
Ręcznym? Nie turbiną? Toż to można sie zajechać przy kilkuset krzewach. Ja, do czasu kiedy nie zacząłem używać turbiny, byłem przekonany, że środki kontaktowe są nieskuteczne.
Co do terminów to zgoda, jeśli ktoś nie ma problemów ze szpecielami to wystarczy pierwszy oprysk przed kwitnieniem.
Co do utrzymywania dobrego przewietrzenia to też pełna zgoda ale są odmiany, które wymagają ciągłej opieki. Zdarzają się wichury, które potrafią mocno splątać latorośle albo ulewne deszcze, które nie pozwalają przez tydzień wejść do winnicy. Poza tym człowiek ma też prawo wyjechać na urlop, więc środki układowe pozwalają na większy spokój

Ja opryskuję plecakowym, akumulatorowym.
Wcześniej miałem plecakowy z "wajhą" do pompowania - ale po jakimś czasie dostałem kontuzji łokcia lewej ręki - lekarz powiedział, że to "łokieć tenisisty" - i kupiłem akumulatorowy.
Co do środków układowych - ja też ich uzywam, ale nie więcej niż 2x w sezonie, na MRz.
W tym i zeszłym sezonie przetrenowałem Siarkol i Miedzian, z dodatkiem Protektora - i stwierdzam, że winnica w idealnym zdrowiu. A kilka lat wstecz używem SNL, Topsin itp - i miałem infekcje...
Ogólnie, nie jestem przeciwny...
Ale chciałem tylko podkreślić, że te "proste" środki też działają...
jokaer napisał(a):
Ja też opryskuję plecakowym opryskiwaczem.

wprawdzie akumulatorowym, ale nie turbinowym.
Co do samych oprysków. Oczywiście jeśli pogoda jest niesprzyjająca to wykonujemy opryski kiedy jest tylko taka możliwość.
Natomiast jeśli mamy wybór, to chyba najefektywniejszą porą oprysku jest ranek, kiedy jest jeszcze rosa na liściach.
Jolu, ja też akumulatorowym… Ale w zasadzie zawsze wykonuję oprysk wieczorem… Jakoś zawsze się bałem, żeby słońce nie przypaliło krzaków….
RolnikSam napisał(a):
Jaką karencję trzeba zastosować przy takim miksie???
Ja stosuję 50-60 dni….. Przy zbiorze na wino.