Moje doświadczenie z kretami z biegiem lat (a wszystko zaczęło się wiele lat przed uprawą winorośli) nauczyło mnie jak ważna jest ocena szans powodzenia przed podjęciem przedsięwzięcia, w tym przypadku była to próba pozbycia się kretów z działki. Opiszę moja historię, a jeśli choć jedna osoba skorzysta ? to warto! Z góry przepraszam jeśli przynudzam.
W przypadku jeżeli nasza działka jest duża i z trzech stron otoczona łąkami bo dom w drugiej linii zabudowy, najlepszym rozwiązaniem jest pominięcie fazy zwalczania i przejście od razu do fazy kohabitacji, zaoszczędzimy bowiem wiele czasu, nerwów i pieniędzy.
Próbowałem wiele różnych sposobów odstraszenia ich z działki:
1) świece dymne, na pewno byłyby skuteczne gdybym zastosował w wszystkich 250 otworach na mojej działce jednocześnie,
2) Trucizna to zbyt duże ryzyko dla innych sił natury,
3) pułapka na kreta, głupi kret zawsze wybiera trasę alternatywną! (tu winą należy na ciemnotę kretów z Galicji wschodniej które jako nieoświecone nie widzą po prostu pułapki)
4) Czosnek, ponoć działa też na wampiry, na podkarpackie krety niestety nie,
5) Butelki na patykach, skuteczność na krety niepotwierdzona, na pewno prowadzą do rozstroju nerwowego u żony, przez co obniżają znacząco życia komfort całej rodziny,
6) Odstraszacze dźwiękowe, jestem pewien że działają (zapewniał mnie tak sprzedawca ? bardzo uczciwy człowiek) ale krety z Podkarpacia to wieśniaki (na marginesie dodam że z Podkarpacia nie pochodzę) i się na odstraszaczach nie znają !
7) wkopanie 200 metrów zapory przeciw kretom wokół ogrodzenia wydaje się sensowne, wykonał bym przy okazji wał ziemny i fosę na wypadek inwazji od strony granicy ukraińskiej (jak wcześniej wspomniałem nie pochodzę z Podkarpacia i bliskość granicy powoduje pewien dyskomfort). Niestety naczelny architekt miejski wraz konserwatorem zabytków i wydziałem ochrony środowiska projekt odrzucili z powodu protestów mieszkańców (jakaś krecia robota normalnie).

włosy ludzkie (w tym treściowej

), psie, kocie, pióra bażanta z którym figlował mój pies i sporo piór zostało (co się stało z bażantem o to psa nie pytałem), wydaje mi się że brać górnicza używa ich w jakimś celu (wyściółka?) bo kiedy rozkopałem kiedyś dziurę do której wepchałem furę włosów nie było ich tam. Pozytywną stroną jest świadomość że następne pokolenie mieszkańców płytkich podziemi na mojej działce przyjdzie na świat w dużo lepszym komforcie niż poprzednie. Może chociaż jakiejś alergii od tych włosów dostaną i będą się po dermatologach włóczyć.
9) Kosiarka spalinowa: kiedyś jak kosiłem ogród kosiarką spalinową o mocy 5 km, kret w najlepsze wykonywał w tym czasie kopiec, więc krety na Podkarpaciu są nie tylko ślepe, głupie ale i głuche więc jak je zwalczać?
10) Zalewanie tuneli wodą: ponieważ mam wydajną studnię głębinową obmyśliłem chytry plan aby krecie tunele zalać wodą i utopić a tymi które potop by przetrwały, tymi zająłby się pies (no i łopata w rezerwie).
Tu dodatkowa uwaga: jak złośliwy potrafi być los ten jedynie zrozumie kto tego doświadczył.
Po ok 2 godzinach wlewania wody w jedną z krecich dziur (na tym etapie wydawało mi się że taki wąski tunel powinien być już pełny), przyszła moja córka z jakąś książką w ręce, zrobiła minę jak mój były wykładowca analizy matematycznej i tako rzecze:
-tato bo mama mówiła że topisz kreta,
-tak topię kreta,
-a tutaj w książce pisze że krety są świetnymi pływakami,
-nie pisze tylko jest napisane, i co z tego?
-i jeszcze jest napisane że tunele mają do 200 metrów długości mogą łączyć się ze sobą i każdy tunel ma suche miejsce gdzie kret może się schronić w razie ulewy i zalania tunelu. Nie wiedziałeś tego?
W tym momencie gdyby Gutenberg był w zasięgu mojej łopaty zaliczyłby w łep.
Nie dałem za wygraną czytałem przecież naoczne relacje zalewania tuneli zakończonego sukcesem! Nie będzie mnie (ocenzurowano) uczył do spółki z jakimś cholernym szwabem (Gutenberg, dop redakcji).
Po następnej godzinie stwierdziłem że eksperymentalnie potwierdziłem że tunele na mojej działce muszą mieć grubo ponad 200 metrów i tym samym dowiodłem przewagi praktyki nad teorią!
Kiedy informację o wyniku eksperymentu tryumfalnie ogłaszałem córce ta stwierdziła:
-ale tato to chodziło o tunel jednego kreta a ich może być dużo,
-chm no tak, przecież to oczywiste,
Tak więc na mojej działce zalewanie kreta zakończyło się częściowym jedynie sukcesem, nie spaliłem pompy, tak ja to widzę.
Następnym podejściem było sięgnięcie po siły natury.
Natura ad 1 Kot sąsiada, ta próba niestety okazała się z góry skazana na porażkę albowiem w przypadku braku mojej obecności kocia siła natury była płoszona przez lokalną silę natury czyli psa.
Ostatnia deska ratunku, właściwie łapa: pies płci żeńskiej z charakterem (potrafi wyrwać sporej wielkości krzak agrestu, zeżreć stół do grilla czy biodro wołu, wykopać tunel do wiaty na drewno czy częstować się jabłkami z niezbyt wysokiej jabłonki) więc kret to nie powianiem być jakiś problem.
Trening zakończył się sukcesem niemniej straty w szeregach wroga nie wyjdą się rzutować na intensywność powstawanie nowych kopców, cóż nec Hercules contra plures, czyli i pies ciele kiedy kretów wiele.
W tym sezonie łownym:
krety lub ryjówki (żona nie rozróżnia, cyt org: 'takie włochate było') ? 5 szt,
szczur polny duży (nie nornica), szt 1(czy szczury zjadają winorośle?),
mysz polna zwykła szara, szt 1 (czy myszy też zjadają winorośle?),
zaskroniec (właściwie ona, samce są mniejsze) dorodny długości ok 1,5 m, niestety zaskrońca musiałem złapać ja (to właściwe słowo, nie wolno obciąć mu głowy z powodu ochrony gatunkowej) bo spotkanie zakończyło się patem i wzajemnym obszczekiwaniem, tudzież obsykiwaniem. Swoją drogą zaskrońce powinny posiadać dowody tożsamości, wtedy ktoś kto w życiu węża w naturze nie widział i myśli że to wielka żmija, zareaguje właściwie a nie zacznie dyskusji od obcięcia rzeczonemu zaskrońcowi łba ubrawszy uprzednio pełen zestaw odzieży spawalniczej, łącznie z maską od kosy spalinowej w celu ochrony twarzy

Można sobie wyobrazić jak gorąco jest w takim kostiumiku przy 35 stopniach na zewnątrz!
Aby rozwiać potencjalne przypuszczenia o krwiożerczości rzeczonego psa, żadne ze schwytanych zwierząt nie posiadało widocznych obrażeń a większość była żywa wymieniona na psią karmę i pochwałę motywacyjną. Swoją drogą każdy słyszał o zabawie w kotka i myszkę, a kto widział zabawę w psa i myszkę?
Tak czy inaczej pomimo letniej deklaracji zwycięstwa (latem nie powstał żaden kopiec) jesienią pojawiły w nowe w zwykłej ilości.
Obecnie staram się koncentrować na zaletach obecności kretów:
-nie ma nornic,
-nie ma turkuci podjadków,
-naturalny drenaż, jak pokazał eksperyment z nawadnianie kreci drenaż działa niezawodnie nawet -przypadku ogromnego nawału wody,
-ziemią z kopców można zakopywać doły które wykopuje pies żeby wykopać krety!
-ziemią z kopców można wykorzystać do ponownego posadzenia sadzonek wykopanych przez psa w celu zakopania (posadzenia) kości wołowej. Tu refleksja: przemyślna bestia naśladuje człowieka, i też sadzi! I gdyby nie konflikt miejsca nie dochodziło by na tym tle do nieporozumień.
-Mam nadzieję że jedzą ślimaki!
Pozdrawiam wszystkich, musiałem się wygadać, zbyt długo mi krety leżały na wątrobie