anestle napisał(a):
Musisz pamiętać że tym wielkim koncernom zależy tylko na wyniku finansowym czyli wielkości sprzedaży, niekoniecznie na na zdrowiu i samopoczuciu konsumentów i użytkowników...
Mylisz się bardzo i to zarówno co do szczegółów (wynik finansowy ma bardzo niewiele wspólnego z wielkością sprzedaży) jak i generaliów: każdy koncern działa w kategoriach długookresowych - a w takiej perspektywie sukces może przynieść jedynie uczciwy, porządny biznes oparty na satysfakcji klienta dziś, jutro i pojutrze. W takich koncernach tworzy się całe programy, obsługiwane przez sztab ludzi, w celu pomiaru stopnia satysfakcji klienta i identyfikacji miejsc wymagających poprawy. Po drugie: każdy, kto działa w gospodarce i twierdzi, że zależy mu na czymkolwiek, poza zyskiem, jest niezwykle podejrzany. Albo kłamie, albo jest głupi i za chwilę zbankrutuje. Po prostu nie da się uzyskiwać dobrych wyników finansowych w długim okresie nie dbając o zadowolenie klienta.
kuneg napisał(a):
Macieju,
ja chyba rozumiem o co Ci chodzi.
Podobną sytuację zauważyłam odnośnie "włókna bambusowego"...
To też, ale mam na myśli szerszy aspekt: to, że coś jest całkowicie naturalne albo zupełnie syntetyczne nie ma żadnego związku z tym, czy jest zdrowe, szkodliwe, rakotwórcze, zapobiega rakowi, goi rany czy je wywołuje. Z przyjemnością zwalczam błędne przekonanie, rozpowszechniane uporczywie przez pseudoekologów, że naturalne=dobre, chemia=czyste zło.
Cytuj:
...stosuję w ogrodzie ŚOR o jak najkrótszym okresie karencji mając nadzieję na mniejszą ich szkodliwość dla małego dziecka, bo nigdy nie mam pewności, czy nie zeżre czegoś pod moją nieuwagę. Chcę zminimalizować ryzyko zatrucia.
To zupełnie zrozumiały i logiczny powód. Równie usprawiedliwione było by, gdybyś nie stosowała śor wcale. Tyle, że takie zachowanie ma niewiele wspólnego z racjonalną ochroną winorośli. To po prostu fajna zabawa w ogródek, która może przynieść mnóstwo radości, a do tego jeszcze trochę owoców czy wina.