Sztobry po przesadzeniu do osobnych doniczek były trzymane w "łazience"

) przy wschodnim oknie - czyli miały głównie światło rozproszone i dość chłodniej niz w całym domu bo tam nie działa ogrzewanie. Raz zdarzyło się, że zapomniałam na noc zamknąć okno, ale nie było przymrozków. Po przesadzeniu dość porządnie je schlapałam z węża (czysta,źródlana woda, może za zimna?) i potem podlałam wiele dni później- jak czytam, że ktoś sztobrów wcale nie podlewa, to u mnie były traktowane jak... skrzydłokwiat (?) albo jakaś geranium? i stały wtedy na słońcu (po przesadzeniu do wieczora), ale żeby jakieś było ostre...? no nie wiem

młode pąki i listki są jakby przyschnięte, zasuszone (Bianki też tam stały a nie są złe) Potem wynosiłam na słońce tylko Izy bo widziałam, że sa wyciągnięte, ale wtedy juz takie problemy miały z zasychaniem.
Niczym ich nie opryskiwałam, nie było zraszania z pojemników z obcą niedomytą treścią, żadnego nawożenia, nikt w pobliżu nie opryskiwał innych upraw. [co prawda kusiło mnie swichem opryskać albo topsinem, ale wytrzymałam].
Zrobiłam wczoraj akcję ratunkową: wszystkie Izabelle wywaliłam z ekstra torfowej ziemi, niektóre z sadzonek miały parę zbutwiałych obumarłych korzonków. Zdrowych korzeni jest dość sporo, brzydkie usunęłam. Wsadziłam sadzonki do porządnej beskidzkiej zacnej "urodzajnej ziemi", która jest obeschnięta dość. Nie podlewałam. część poszła na okno południow-wschodnie (ta najlepiej rokująca), a reszta na północne. Dziś tylko jedna lekko zwiotczała (chyba) więc dostała 90ml wody.
- Może to w sumie; słońce i moje podlewanie jak dla ryżu? to okno od południa to zły pomysł?
Za Izą na zdjęciach widać Biankę i one mają się bardzo dobrze.