mihuu napisał(a):
Dzięki, a orientuje się ktoś które z tych środków to "ciężka chemia"? Wiem, że Topsin się do niej zalicza, a czy jeszcze jakieś inne?
Nie "ciężko" odpowiedzieć co jest "ciężką chemią"

no... bo chyba "prawie wszystko". Łatwiej odpowiedzieć co jest "lżejszą" chemią, bardziej "eko": siarka, "cosik" na miedzi, wodorowęglan potasu, alkaliny, soda, Octan wapnia, Propionian wapnia, Biochicol, Biosept... Reszta to dla mnie kompromis, który trzeba przedyskutować ze sobą, własnym zdrowiem, warunkami na winnicy, oczekiwaniem co do krzewów i owoców. Jednak ta dyskusja jest jakby z oszustem: podyskutować to sobie z nim można, ale czasami atak jest brutalny i trzeba dać mu wpier...

I do tego jest właśnie "ciężka chemia", bo ona jest skuteczniejsza niż zabawy w eko. (Choć w "eko" też wierzę, lecz mało fanatycznie

) Własnej winnicy trzeba się nauczyć, przejść proces ewolucji, dojrzewania i starzenia. Ja zacząłem od kilku krzewów i pełnej nieświadomości, nawet nie wiedziałem, że trzeba pryskać, potem atak chorób otwarł mnie na "chemię", potem czas zweryfikował wiedzę a teraz doszedłem do jakiejś harmonii: ile trzeba to trzeba, kompromis, trzeba przywalić to przywalam, da się "eko" będzie "eko".

W mało przyjaznym zeszłym roku bawiłem się tylko ekologicznie i mocniej mi na winniczce "zaśmierdziało" (ale i tak mocno pojedliśmy i troszkę wina zrobiłem) a w tym roku będzie "ciężka chemia" 2 razy: przed i po kwitnieniu.
I taka myśl na koniec: Warto przypomnieć pewną "prawdę", że młoda winnica ma często czas "promocji" (niekażone siedlisko) i nie ma wtedy aż takiej "nawałnicy" chorób, żeby walić opryski na wszystko bez opamiętania (także na mylone z chorobami przebarwienia w wyniku nieprzyswajania mikroelementów przez młode krzewy, czy skutki przymrozków). Z pewnym umiarkowanym luzem i dystansem jest czas na naukę (a nie na wojowanie "na oślep").